1480, 30.04.,
kolejny rok trwa wojna sukcesyjna (od 1476 roku). Oblegana przez wojska ks. Jana
II w starym głogowskim zamku księżna Małgorzata Cilly prosi o rozejm. Chce się
poddać i wyjechać. Za chwilę zjednoczone zostanie księstwo, połączone będą dwie
części rozbitego sporami miasta.
1575,
28.04., broń palna
trafiła pod strzechy? Na Mehlgasse
(ul. Mączna? – patrz niżej) Jakub Pusch zastrzelił tego dnia, a był to
poniedziałek, Jana Fischlachena. Ponieważ w sprawach oczywistych przestępstw
wyroki zapadały szybko, miał być stracony już w najbliższą sobotę. Jednak jak
donosi kronikarz, jego szwagier Jan Schickfuss użył swoich wpływów by wyrok
odsunąć w przyszłość. Chyba nie za bardzo mu się to udało bo stracono go już 10
maja ale skryba zapisał że „dopiero
10 maja”.
I jeszcze
uwaga do ulicy Mehlgasse (ul.
Mączna?) – została wymieniona w spisie średniowiecznych ulic przez prof. Paula
Knotela. Ale Jerzy Sadowski autor
„Słownika ulic i placów Głogowa” jej nie zidentyfikował (s. 41).
1651, 21.04.,
w konsekwencji
układu kończącego wojnę trzydziestoletnią zapadła decyzja o budowie w Głogowie
tzw. Kościoła Pokoju. Świątynia dla protestantów miała być jedną z trzech na
Ślasku (też w Jaworze i Świdnicy). Wysłannik miasta uzyskuje dziś w Wiedniu
zgodę na wyznaczenie poza murami miasta (w odległości 300 kroków) miejsca na
kościół i dom kaznodziei.
Dwa kościoły protestantów
– Kościół Pokoju (z prawej), spalony w trakcie wielkiego pożaru miasta podczas
wojny siedmioletniej (1758r.) i kościół „Łódź Chrystusowa” wzniesiony wewnątrz
murów miejskich w końcu XVIII wieku.
1848,
kwiecień,
Głogowianie,
jak wielu mieszkańców Prus, wykorzystują atmosferę rewolucyjną i domagają się
większego udziału w zyciu politycznym kraju.
11 kwietnia na stronach "Niederschlesischer Anzeiger" ukazał
się apel 34 znamienitych mieszczan Głogowa (wsród nich m.in. asesor von
Forckenbeck, późniejszy nadburmistrz Berlina i prezydent Reichstagu).
17 kwietnia obradowało w sali strzelnicy pierwsze
rozszerzone zgromadzenie mieszkańców. Kolejne zgromadzenie trzy dni później
miało burzliwy przebieg.
27 kwietnia w trakcie miejskiej uroczystości poświęcono
wielki trójkolorowy sztandar. Społeczność opowiadała się za demokratyzacją życia
codziennego, za konstytucyjną monarchią. Wraz ze wzrostem świadomości społecznej
rosną oczekiwania i zadania emancypującego się, coraz bardziej wykształconego,
mieszczaństwa.
1903, 1.04.,
Wehikuł [patrz wzmianka 4/2012]
opisał konsekwencje i
skutki wynikające z długo negocjowanej umowy między miastem a władzami
wojskowymi. Ponieważ wreszcie Głogów miał się pozbyć ciężkiego gorsetu
fortyfikacji - dzisiejszy dzień był uroczysty. Ten fakt został szybko (bo już z
jutrzejszą datą) opisany w lokalnym
Niederschlesischer Anzeiger. Tę
opowieść skrócił i zamieścił w swojej historii Juliusz Blaschke. Ale 112 lat
później przetłumaczył cały tekst pan Damian Szczepanowski i zamieścił na
stronach niezawodnego Głogowskiego Forum Historycznego.
Polecając lekturę w
GFH Wehikuł dla zaostrzenia apetytu podaje fragment:
„Podpisanie umowy … odbyło się
dziś przed południem o godzinie 11 w sali posiedzeń magistratu tutejszego
ratusza. Ponieważ był to fakt dla miasta ważny i doniosły, budynek ratusza
został na tę okazję udekorowany flagami. Dokładnie o 11 z wojskową
punktualnością pojawili się zastępca wspomnianej agencji mienia w ratuszu –
komendant miasta, pan pułkownik Protzen w towarzystwie oficera inżynieryjnego,
pana majora Erpf’a oraz zastępcy majora placu,
(czyli komendanta garnizonu) pana oberlejtnanta Roetscher’a z 58 pp. Po
szczegółowym omówieniu pojedynczych warunków umowy, kontrakt kupna podpisali w
imieniu miasta panowie burmistrz dr Soetbeer, syndyk Jahn, i miejski radca
budowlany Uhlig a ze strony administracji wojskowej – panowie komendant miasta
pułkownik Protzen oraz oficer inżynieryjny major Erpf….
Kartka pocztowa
z rozbiórki umocnień twierdzy. Widać wielkość i skalę fortyfikacji. Tu
przebijana jest ulica H. Kołłątaja.
1919,
20.04., na stacji
kolejowej w Glogau zatrzymał się pociąg, w którym jechał generał Józef Haller z
członkami swojej Kwatery Głównej. Od 14 kwietnia trwała kolejowa odyseja
Błękitnej Armii z Francji do Polski. Po wielomiesięcznych negocjacjach Niemcy
zgodzili się na podróż polskich oddziałów koleją przez Niemcy . Umowę w tej
sprawie podpisano na konferencji w Spaa dwa tygodnie wcześniej. Przewidywała
ona, że Armia zostanie przewieziona do Polski koleją.
Po przejechaniu środkowych
Niemiec transporty z wojskiem polskim zaczęły wjeżdżać na teren obecnej Ziemi
Lubuskiej. Artur L. Waldo wspominał:
"Dnia
19 kwietnia 1919 roku ... 10 minut po północy stanęliśmy na dworcu w Głogowie (Glogau).
Tu byliśmy na ziemiach polskich, choć zniemczonych. Siedzieliśmy właśnie z gen.
Hallerem w wagonie salowym i rozprawialiśmy o naszej podróży. Naraz drzwi wagonu
z trzaskiem się otwierają i staje w nich niemiecki porucznik, taki typowy dawny
lejtnant, z monoklem i posiekaną twarzą. Wyprostował się, wyszukał wzrokiem
Generała, zasalutował i zameldowawszy swoje nazwisko – baron von Novak –
oświadczył, że wprawdzie pociąg miał być oddany do rąk polskich w Lesznie,
jednak postanowiono uczynić to już we Wschowie, a to ze względu na wrogie bardzo
usposobienie Polaków względem Niemców w Lesznie.
Niemcy wówczas zajmowali jeszcze to miasto i bali się, aby z okazji przyjazdu
Generała ludność polska nie wykurzyła ich z tego ważnego węzła kolejowego.
Lejtnant von Novak zapytał jeszcze, czy Generał ma jakieś rozkazy do wydania,
ale Generał odparł, że nic mu nie ma do powiedzenia. Wówczas junkier zasalutował
i ostentacyjnie opuścił wagon. Był to pierwszy Niemiec, który podczas podróży
wszedł do pociągu. Coś z dawnej Germanii nas zaleciało. Oni zawsze ci sami,
zawsze butni i pewni siebie.
Było
już dobrze po północy, kiedy ruszyliśmy w dalszą drogę i po półgodzinnej jeździe
stanęliśmy w powiatowym miasteczku Wschowie (Fraustadt), znajdującym się już w
Wielkim Księstwie Poznańskim. Tu spotkaliśmy pierwszych oficerów polskich w
wojsku gen. Dowbora-Muśnickiego poruczników: Grossera i Karwowskiego. Weszli do
wagonu salonowego i sprezentowali się Generałowi. Oświadczyli, że pierwsza
delegacja polska oczekuje naszego przybycia na stacji Kąkolewo za Lesznem, dokąd
też przybędzie parowóz polski, aby nas wieźć dalej ku
swoim”.
[cyt. źródeł
za „Powrót Armii Błękitnej do Polski w 1919 r.” Autor: opr. T. Lachowicz]
|
|
Trzeba
dodać, że żołnierze jechali w zamkniętych wagonach bez broni. Ta była
umieszczona w oddzielnych, też zamknietych wagonach. Pasażerowie przygotowani do
podróży posiadali prowiant na sześć
dni. Jak policzono do przewiezienia Błękitnej Armii użyto 383 pociągów. I tyle
przejechało przez stację głogowską i mosty na Odrze. Jak wspominali niemieccy
saperzy ćwiczący nieopodal torów przyjmowali ten widok „ze
zgrzytaniem zębów i zaciśniętymi pięściami”.
Pociągi z oddziałami hallerczyków
przejeżdżały przez Głogów, Wschowę i na stacji w Kąkolewie były uroczyście
witane przez Polaków. (zdjęcie z cyt. artykułu).
1945, 21.04,
na
uruchamianej i intensywnie eksploatowanej linii kolejowej z Wrocławia na zachód
doszło do tragicznej katastrofy kolejowej. Na stacji
Rudna Gwizdanów zginęło 14 osób - 11
polskich żołnierzy II Armii Wojska Polskiego, kobieta i dwoje dzieci. Niewiele
wiadomo o samym wydarzeniu. W internetowym spisie polskich katastrof kolejowych
tragedia ta nie została odnotowana.
Ofiary zostały pochowane w pobliżu dworca.
Przy rozwidleniu dróg - naprzeciw nastawni nr 1 umieszczona była płyta
pamiątkowa. Jak opisuje badacz nekropolii wrocławskich, dr Grażyna Trzaskowska,
mogiłę ekshumowano. Szczątki ofiar umieszczono na
Cmentarzu Grabiszyńskim we Wrocławiu.
Osiem osób zidentyfikowano.
Na
kolejowym szlaku (część
linii kol. nr 273)
Wrocław-Głogów Rudna Gwizdanów zajmowała ważne miejsce. Była węzłem regulującym
ruch pociągów w kierunkach: przez Głogów do Zielonej Góry, na Ścinawę do
Wrocławia, do Lubina i dalej do
Legnicy oraz na krótkiej linii do Polkowic.
Po przejściu frontu pojawili się tam
pierwsi polscy kolejarze. Wśród wspomnień można znaleźć i taki opis syna
osadnika i pioniera:
…..W
nowej, powojennej rzeczywistości niemiecka, duża, głównie towarowa stacja
kolejowa „Raudten Queissen” otrzymała polską nazwę Rudna-Gwizdanów i stała się
ważną stacją węzłową koordynującą ruch pociągów najpierw wojskowych i
towarowych, a później również osobowych ... dwa powojenne lata służby były
najbardziej niebezpieczne ze względu na konflikty z Rosjanami, agresywnych
szabrowników, brak kontaktu z rodzinami, trudności aprowizacyjne oraz
niedostatek opału zimą. Stosunkowo najprościej radzono sobie z brakiem opału -
po prostu rąbano na opał drewniane wyposażenie poniemieckich domów. Fakt
przejęcia przez Polaków kontroli nad stacją Rudna–Gwizdanów został przez
kolejarzy uwieczniony przez ustawienie dużego drewnianego krzyża kolo budynku
stacyjnego. Otoczenie tego krzyża, zawsze obficie ukwiecone, było przez
lata doglądane przez żony kolejarzy ze stacji...”
(za:
Zapomnieć nam nie czas. Pamiętniki i wspomnienia osadników z terenów Gminy Rudna
–wspomnienia
Z.
Kletowskiego)
Pociąg wjeżdżający na stację Rudna-Gwizdanów od strony Głogowa. (Fot. Z.
Kletowski)
1966,
29.04., ogłoszono
decyzję Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów PRL o umieszczeniu w okolicy
Głogowa budowy zakładu przerabiającego rudę miedzi wydobywaną w pobliskich
kopalniach. Tym samym zatwierdzono m.in. lokalizację Huty Miedzi w sąsiedztwie
wsi Żukowice w powiecie głogowskim (wtedy województwo zielonogórskie).
Jak
zarejestrowała Kronika Huty w dokumencie określono, że „budowa
realizowana będzie na obszarze 60 hektarów. Kubatura podstawowych obiektów
wynosi1 205 tysięcy metrów sześciennych, waga konstrukcji przeznaczonej do
montowania 13.500 ton, waga urządzeń 14 tysięcy ton ”. Jak planowano,
budowana huta miała dostarczać rocznie 50 tysięcy ton miedzi elektrolitycznej.
Późniejsze potrzeby zweryfikowały plany i produkcję, jak wiemy, znacznie
zwiększono.
2003, 13.04.,
na prawym brzegu Odry, przy wjeździe na most, zebrała się grupa ludzi. Okazją
było odsłonięcie nowej figury św. Jana Nepomucena. Poprzednia stała w tym
miejscu do tragicznego końca zimą 1945 roku. W trakcie powojennych 58 lat się
nie odnalazła. W roku 2001 i później płetwonurkowie przeszukiwali nawet dno
Odry. I wreszcie z inicjatywy członków TZG oraz Bractwa św. Jana Nepomucena
powstał nowy posąg św. Jana
Nepomucena.
Według
Rafaela Rokaszewicza odsłaniającego rzeźbę, Jan Nepomucen pojawił się znowu w
tym miejscu „...aby
wzmacniać więź mieszkańców Głogowa z ich miastem i jego historią, upiększać je,
chronić od powodzi, dopomóc w pomnażaniu dobrej sławy”.
Dokument fundacyjny, później umieszczony w stalowej tubie,
własnoręcznie podpisali przedstawiciele Komitetu Honorowego: Waldemar Ałdaś,
Piotr Krzemiński oraz Rafael Rokaszewicz.
Autorem nowoczesnej w wyrazie rzeźby jest artysta rzeźbiarz
Dariusz Maściuch. Sponsorami było miasto i Sławomir Król - Prezes firmy Krolpol
sp. z o.o.
Odsłonięcie pomnika Jana Nepomucena na głogowskim
moście. Uroczystość prowadzi R. Rokaszewicz (ze strony Nepomuk)
|