KILKANAŚCIE KOANÓW NA (NIE)ISTNIENIE

Galeria Kameralna, 04.12.2009-10.01.2010

Mirosław Bałka, Sławomir Brzoska, Marta Deskur, Wojciech Gilewicz, Izabella Gustowska, Piotr Kurka, Marek Kuś, Konrad Kuzyszyn, Dominik Lejman, Wojciech Łazarczyk, Agata Michowska, Hanna Nowicka, Grażyna Tereszkiewicz & Roman Lewandowski, Edyta Wolska, Maria Wrońska

kuratorzy wystawy: Grażyna Tereszkiewicz i Roman Lewandowski

img_0204 img_0206 img_0207 img_0208 img_0214 img_0216 img_0219 img_0220 img_0221 img_0227
img_0228 img_0229 img_0230 img_0231 img_0240 img_0242 img_0243 img_0245 img_0246 img_0252
img_0253 img_0256 img_0257 img_0258 img_0260 img_0270 img_0274 img_0275 img_0279 img_0281
img_0282 img_0284 img_0288 img_0290 img_0291 img_0292 img_0293 img_0298

Projekt wystawienniczy "KILKANAŚCIE KOANÓW NA (NIE)ISTNIENIE" składa się ze ściennej instalacji złożonej z 15 lightboxów oraz neonu. Leitmotivem wystawy jest słynny japoński koan: "Pokaż swoją twarz przed urodzeniem". Zadaniem każdego z artystów zaproszonych do wzięcia udziału w projekcie była próba zmierzenia się i zinterpretowania wspomnianego koanu, czego efektem i wizualną materializacją są fotografie, które zostaną zaprezentowane w formie małych lightboxów. Podświetlane fotografie będą tworzyć rodzaj ściennej instalacji, której ma także towarzyszyć tekst koanu pokazany w formie neonu.
Projekt wystawy nie stanowi refleksji nad myślą Wschodu, lecz przede wszystkim odwołuje się do problematyki kryzysu podmiotowości i tożsamości reprezentowanych w kulturze Zachodu przez wizerunek persony. Interpretacja koanu ma więc stanowić próbę odnalezienia naszego "obrazu" albo też jego absolutnej substancji poza tym, co doczesne i przejściowe, poza narodzinami i poza śmiercią. Równocześnie naszym celem jest próba zredefiniowania współczesnego dzieła sztuki jako struktury o podobnie rozmytych i procesualnych konturach jak figura tożsamości oraz podmiotu. Stąd też płynie porównanie współczesnego dzieła do koanu - konstrukcji, która choć korzysta z zastanych pojęć i gramatyki, w istocie odwołuje się do tego, co werbalnie i językowo jest niemal niekomunikowalne.
Problem zachwiania pojęcia podmiotu i tożsamości jest dzisiaj uważany za fundamentalny dla zachodniej humanistyki. Opisany przez literaturę piękną oraz zobrazowany przez sztuki wizualne i performatywne w kategoriach umowności, śmierci czy iluzoryczności Autora - impas podmiotowości jest ciągle obwieszczany, deklarowany bądź kontestowany. Ilustracją tego procesu stają się rozliczne dzieła literackie i wizualne przedstawienia.
Autorzy projektu definiują współczesne dzieło sztuki jako strukturę o podobnie rozchwianych i niejednoznacznych konturach jak figura tożsamości. Dlatego też można dziś dzieło porównywać, jak uczyniła to kiedyś Irena Rychłowska, do koanu - konstrukcji, która choć korzysta z zastanych pojęć i gramatyki, w istocie odwołuje się do tego, co werbalnie i językowo jest niemal niekomunikowalne.
Z etymologicznego punktu widzenia 'koan' [kung'-an lub gong'an (chiń.)], dosłownie znaczy "dokument", "statut" lub "ogłoszenie". Jest to rodzaj zagadki albo pytania w formie paradoksu, na którego odpowiedzi nie należy poszukiwać w sposób rozumowy, lecz intuicyjnie i spontanicznie. Początki jego stosowania pochodzą z czasów dynastii T'ang, gdy służył on celom i nauce medytacji. Jednym z pierwszych koanów zadawanych uczniom jest 'pierwotna twarz" autorstwa VI patriarchy ch'an Hui Nenga, który zapytał mnicha Mjo: 'Gdy twój umysł rozważa dualizm dobra i zła - pokaż swoją twarz przed narodzeniem". Podobno właściwa odpowiedź brzmiała: 'Trzy funty lnu"... Oczywiście - nie ma tu jednej odpowiedzi, gdyż każdorazowa praca z koanem wyznacza innego rodzaju "ścieżkę", wymaga innego "treningu" i przynosi innego rodzaju (nie)konkluzję. Koan - podobnie jak dzieło sztuki - odrzuca dyktaturę sensu, stawia go w cudzysłów.
Generalnie - w pracy nad koanem istotne jest wypracowanie takiego stanu umysłu, w którym nie ma już miejsca na jakiekolwiek dyskursywne i alternatywne myślenie. Praktyka medytacji - wbrew utartym w naszej kulturze przeświadczeniom - nie jest rodzajem namysłu i krytycznej refleksji, lecz próbą "przecięcia" myślenia i odrzucenia wszystkiego "za oraz przeciw", jest afirmatywnym wejściem we własny umysł i utrzymywaniem go w pełnej uważności. Innymi słowy, chodzi o zniesienie podziału na dialektyczne ocenianie rzeczywistości (piękne/brzydkie, dobre/złe itd.), dzięki czemu można odnaleźć wymiar, w którym świat, jawi się takim, jakim jest - poza wszelkimi podziałami, poza życiem i śmiercią. Ten stan i wgląd można metaforycznie i paradoksalnie określić jako "zobaczenie własnej twarzy przed narodzeniem"...
Praktykowanie i rozwiązywanie koanu ma wiele elementów wspólnych z powoływaniem i tworzeniem dzieła artystycznego, które niejednokrotnie jest bardzo odporne na interpretacje. Fakt, że krytycy, a także odbiorcy starają się wieloznaczność dzieła i jego miejsca niedookreślone skonkretyzować w oparciu o dostępne im narzędzia i metodologię, powoduje niejednokrotnie nieporozumienia, gdyż stanowi próbę ogarnięcia logosu dzieła i jego raison d'être w kategoriach czysto dyskursywnych. A przecież każdy rodzaj sztuki czerpie się w pierwszej kolejności z uczuć, emocji oraz intuicji, które dopiero później pozyskują ideowy wymiar.
Podobnie rzecz ma się z całością praktyk artystycznych i - oczywiście - także z kulturą rozumianą jako całość. Tymczasem - wartościując każde dzieło czy zjawisko - musimy mieć świadomość, że wszelkie pytania o kondycję i status sztuki, a dzieła w szczególności, a więc także wszelkie konstatacje nad ich domniemanym kryzysem są de facto pytaniami o status sensu oraz o kształt tożsamości... Sens zaś - podobnie jak figura tożsamości - jest tworem konceptualnym, jest retoryką uwikłaną w determinanty czasu i przestrzeni.
Nie możemy też zapominać, że wyznaczniki te są niestałe i przejściowe. Mimo ich zmienności i efemeryczności, co najmniej od czasów słynnego sporu pomiędzy zwolennikami idolatrii i ikonoklazmu, sztuka skwapliwie portretowała Boga, idola czy człowieka. Co więcej - począwszy od pierwszej metaforycznej fotografii, jaką w kulturze stała się chusta Św. Weroniki, poprzez odkrycia dagerotypu i fotografii, a później technologii wideo, ludzką twarz zaczęto uważać za synonim "osoby" czy też psyche. Jej rzutowanie na obraz unaocznia jednak relatywność i umowność zarówno postaci oraz osobowości, jak i cielesności oraz tożsamości, które w kulturze Dalekiego Wschodu zawsze uważano za przejawy i metafory substancjalnej Jedności.

Grażyna Tereszkiewicz & Roman Lewandowski



patronat: