Andrzej Wróblewski

Artykuł

Andrzej Wróblewski

 

Jak słusznie zauważono w komentarzu towarzyszącym wystawie widoków tatrzańskich autorstwa Andrzeja Wróblewskiego, zorganizowanej w zakopiańskiej Willi Oksza – widok Tatr był jednym z ostatnich, jakie widział w swoim życiu młody, przedwcześnie zmarły artysta. Wróblewski zmarł 23 marca 1957 w Tatrach, w wieku niespełna 30 lat. Stało się to podczas wyjazdu w góry, który artysta rozpoczął dziesięć dni wcześniej. Tak wydarzenia relacjonowała małopolska prasa: "Leśnicy przechodzący lasem znaleźli w niedzielę przy drodze do Morskiego Oka w odległości 12 km od Zakopanego zwłoki młodego mężczyzny. Wezwana na miejsce Milicja Obywatelska i przedstawiciel prokuratury stwierdzili, że zmarłym jest 29-letni malarz, historyk sztuki Andrzej Wróblewski z Krakowa, który od pewnego czasu przebywał w Zakopanem. Wróblewski pozostawił żonę i trójkę dzieci. Jak wynika z przeprowadzonych dochodzeń, młody plastyk wyszedł z domu rano na przechadzkę. Podczas spaceru w pewnym momencie stracił przytomność, a upadając na ziemię, uderzył głową o drzewo, co spowodowało ranę w okolicach skroni. Ponieważ wypadek nastąpił w lesie, z dala od domów, nikt nie mógł Wróblewskiemu udzielić pomocy, po kilku godzinach nastąpił zgon. Wstępne badania lekarskie przeprowadzone w Zakopanem potwierdziły przypuszczenia, że Wróblewski zmarł na skutek ataku epilepsji" ("Echo Krakowa", 3.04.1957, cyt. za: Andrzej Wróblewski 1927-1957, red. Joanna Kordjak, katalog wystawy, Muzeum Narodowe w Warszawie, Warszawa 2007, s. 189).

Wróblewski był amatorem górskich wycieczek, niejednokrotnie wyprawiał się w góry, co odnotowywał w swoim kalendarzu, a następnie wykonywał rysunki przedstawiające górskie widoki, często Tatry, choć nie zawsze ograniczał się do oddania widoku konkretnego pasma górskiego. Niekiedy jego prace obrazujące góry pozostawały syntetycznymi, mocno uproszczonymi, rytmicznymi kompozycjami lokującymi się gdzieś pomiędzy przedstawieniem gór, a obrazami w nurcie abstrakcji geometrycznej.

Prezentowany rysunek Wróblewskiego, przedstawiający widok gór, wykonany został w technice tuszu na papierze. Jest to niewielka, niedatowana kompozycja, będąca dość szczegółowym zapisem widoku górskich szczytów. Jest to monochromatyczny rysunek, zdominowany przez kontrasty czerni i bieli wynikające bezpośrednio z zastosowanej techniki. Artysta zarysował dokładnie kształty skalistych turni, ukazując tym samym ich surowy charakter. Ciemne chmury znajdujące się u szczytu kompozycji, unoszące się nad jasnym pasmem nieba mogą sugerować na przykład nadchodzący zmrok albo nadciągającą burzę. W zależności od przyjętej optyki, można tę pracę uznać albo za dość naturalistyczne, dokumentalne odwzorowanie pewnego fragmentu rzeczywistości – prawdopodobnie widoku Tatr – albo też za ukazanie majestatycznego, pięknego charakteru górskiego krajobrazu. Obie z zarysowanych perspektyw nie muszą się wcale wykluczać.

Wróblewski był amatorem gór. Można by uznać to jego zainteresowanie po prostu za wynik zafascynowania górską przyrodą, szczególnym, wyjątkowym w na tle Polski charakterem Tatr. Jest to w końcu jedyne pasmo górskie o charakterze alpejskim w tym kraju. Można by zobaczyć jego pasję również w kategoriach społecznych, niemalże klasowych (a perspektywa ta nie była przecież obca lewicowemu artyście) jako symptom jego pochodzenia, jako "odpowiednią dla młodego mężczyzny z dobrego domu" rozrywkę – wspinaczkę górską. Międzywojenne elity mieszczańskie, z których wywodził się Wróblewski (jego ojciec był profesorem prawa i rektorem Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie, jego matka – artystką) darzyły przecież szczególnym zainteresowaniem region Podhala, to właśnie w czasach dwudziestolecia międzywojennego rozpowszechnił się jego mit. Powojenna przeprowadzka rodziny Wróblewskiego (już bez ojca) z Wilna do Krakowa, uczyniła dla niego Tatry znacznie bliższymi. Poza wskazanymi powyżej, istnieje też ciekawy wątek dotyczący szczególnego traktowania Tatr czy gór w ogóle przez artystów, zwłaszcza tych, którzy posiadali rewolucyjne poglądy, tak w sztuce, jak i w życiu.

Rzadko zarysowuje się analogię w działalności Andrzeja Wróblewskiego oraz warszawskiego, międzywojennego konstruktywisty Mieczysława Szczuki. Obaj byli artystami, obaj odebrali studia malarskie, łączył ich również komunistyczny światopogląd. Szczuka był o pokolenie starszy, należał do grona artystów par excellence awangardowych, wierzących w społeczno-artystyczne utopie "budowniczych świata". Wróblewski również marzył o utopijnej przemianie rzeczywistości, choć już przy użyciu innych środków, również innych środków artystycznych w stosunku do tych, proponowanych przez Szczukę. Obaj zginęli w Tatrach, z tą tylko różnicą, że Szczuka zmarł w trakcie brawurowej wspinaczki, również mając około 30 lat. Warszawski konstruktywista pożegnał się z życiem w górach w 1927 – w roku urodzenia Wróblewskiego – podczas gdy ten ostatni zakończył swoje życie 30 lat później.

Francuski historyk sztuki i artysta Yan Tomaszewski tak opisywał związki konstruktywizmu Szczuki z taternictwem:

"Zainteresowała mnie przede wszystkim jego biografia, ze względu na dwa ważne aspekty, które łączą się u Szczuki w całość. Po pierwsze, modernistyczny élan, taka wzniosłość optymistyczna, optymistyczne nastawienie do przyszłości, pewna bojowość. A z drugiej strony on był taternikiem, alpinistą i mnie interesuje to zestawienie dwóch logik wzniesienia się ponad rzeczywistość: bardzo fizycznie w wypadku alpinizmu, w którym wychodzi się z punktu zero i idzie się ku szczytowi, i także w projekcie konstruktywistycznym, w którym wychodzi się od pewnej sytuacji i próbuje się połączyć sztukę, politykę, życie codzienne, jakoś nakierować, ukształtować codzienność"

(cyt. za: https://magazynszum. pl/muzeum-reprodukcji/)

Historyk sztuki zauważa zatem u artysty "chęć wybicia się ponad otoczenie" – dosłownie i w przenośni, chęć zapanowania nad otoczeniem, próbę jego przemiany, co zawiera się w metaforze spoglądania na świat z góry, obejmowania go wzrokiem i patrzenia nań z wysokości. W podobny, metaforyczny sposób można opisać postawę Wróblewskiego. Wróblewski również chciał swoją sztuką przekształcić rzeczywistość społeczną, osiągnąć wiele jako artysta, który zdecydowanie wyróżnia się spośród innych twórców. Był artystą chcącym patrzeć na podporządkowywaną sobie rzeczywistość z góry. Wytyczał sobie artystyczne cele, związane z kontekstem społeczno-politycznym, w którym przyszło mu działać i na fali przemian zachodzących w Polsce po 1945 roku chciał zrealizować je u boku nowej władzy. Tak o owej fascynacji Wróblewskiego wspinaczką górską, odpowiadającą jego charakterowi, pisał krytyk i kolekcjoner dzieł Wróblewskiego Jan Michalski:

"Dlaczego to robił? Prócz przyjemności spaceru po górach, pociągało go niebezpieczeństwo. Cofnąć się czy iść dalej? Ale była też gra wyobraźni, były sny, spoglądanie na świat i jego sprawy z góry, wyobrażanie sobie tytanicznych sił (‘zjeżdżam na barkach kamiennej lawiny…'), chęć oddalenia się od świata zespolona z pragnieniem wizji, próby odnawiania tych sił twórczych, których poecie-wieszczkowi potrzeba w jego misji. Dlatego obok poprawnych studiów Tatr rysowanych przeważnie tuszem, zostawił wizjonerskie, zrytmizowane widoki górskich masywów, jak Góry czerwone, Góry niebieskie czy Góry różowoszare"

(cyt. za: Jan Michalski, Przewoźnik dusz, [w:] Andrzej Wróblewski 1927-1957, dz. cyt., s. 149).