Bezpieczny rezonans magnetyczny

2021-07-30 10:58:17(ost. akt: 2021-07-30 12:18:24)

Autor zdjęcia: Materiały własne firmy

O tym jak przygotować się do badania rezonansem magnetycznym, negatywnej weryfikacji pacjentów i możliwościach diagnostycznych rozmawiamy z Krzysztofem Sielickim, członkiem zarządu firmy MR Diagnostic.PL, która otwiera trzecią w naszym regionie pracownię diagnostyczną.
— W jaki sposób należy się przygotować do badania rezonansem?
— Specjalnego sposobu przygotowania do badania rezonansem nie ma. Przede wszystkim ubiór pacjenta nie powinien zawierać elementów metalowych, czy aplikacji na odzieży. Aplikacje, na przykład na koszulkach, zawierają barwniki z drobinkami metali zwłaszcza żelaza, które są ferromagnetykami, powodują powstawanie artefaktów w obrazie i to może uniemożliwić dobrą diagnozę.

— Czyli zakładamy gładkie ubrania, bo do tego badania nie rozbieramy się?

— Tak. Rezonans ma tak duże możliwości, że pacjent nie musi się rozbierać. Komfort pacjenta jest najważniejszy. Warto wspomnieć, że panie muszą uważać na to, by nie mieć na sobie biustonosza z fiszbinami, bo niestety taka fiszbina jest z reguły metalowa i to może powodować duży dyskomfort pacjentki podczas badania, ale też może zostać wyciągnięta na zewnątrz i stwarzać zagrożenie dla personelu.

— Wspomniał pan o dyskomforcie pacjentki w takim przypadku. Na czym on polega?
— Chodzi przede wszystkim o odczuwanie przez nią nadmiernego ciepła.

— A jak jest w takim razie z takimi elementami jak implanty?
— Wszystko zależy od materiału, z którego są takie elementy wykonane. Pacjent przed badaniem wypełnia ankietę dotyczącą przebytych operacji, zabiegów ortopedycznych, rekonstrukcji więzadeł, stentów, bajpasów, operacji kręgosłupa itp. Bardzo dużo z tych rzeczy jesteśmy w stanie zweryfikować, ponieważ mamy swoją bazę i sami weryfikujemy, jakie elementy są bezpieczne podczas wykonania badania. Bywają takie, które są dopuszczone warunkowo, czyli muszą być spełnione określone warunki, by bezpiecznie wykonać badanie. Są też niestety takie elementy, które dyskwalifikują całkowicie do badania rezonansem magnetycznym. To jest na przykład rozrusznik serca, opiłki metalu w oczach, czy wewnętrzne, ślimakowe aparaty słuchowe, które mają sporo elektroniki.
Przez kilka lat badaliśmy w jednym z Instytutów pacjentów z rozrusznikami (nie ze wszystkimi jest to możliwe), ale to było wykonywane z dodatkową grupą lekarzy specjalistów elektrofizjologów i kardiologów, którzy je rozprogramowywali przed badaniem (była wówczas pełna kontrola zapisów wszystkich parametrów życiowych), mieliśmy to pod pełną kontrolą, i były to badania wykonywane w sytuacjach zagrożenia życia. Jednak nie polecałbym wykonywania tego wszystkim pracowniom rezonansu bez odpowiedniego zabezpieczenia. Nam przygotowanie się do wykonywania takich badań zajęło około czterech lat. Nasze działania oraz wyjazdy zagraniczne, dały nam ogrom doświadczeń w tym zakresie i zaczęły procentować, i rozwijamy to dalej. W naszych czasach, kiedy świat ciągle pędzi, ma to ogromne znaczenie. Dzisiaj jest bardzo dużo wypadków komunikacyjnych, zabiegów ortopedycznych, stawów kolanowych, biodrowych, kręgosłupa, zawałów serca udarów, Tętniaków. Ok. 90% pracowni dyskwalifikuje pacjentów do badań, kiedy widzi hasło: metal w wypełnionej ankiecie. Nie chciałbym się znaleźć w takiej sytuacji jako pacjent.

Fot. Materiały własne firmy

— Czy to jest sprawa jakości sprzętu?
— To głównie kwestia ludzi. My mamy takich, którzy chcą się w tą tematykę zgłębić. Sprawdzić element, który miałby zdyskwalifikować pacjenta do badania. Zaczynamy taką weryfikację już na etapie wstępnej rejestracji do badania.

— Czyli w większości pracowni diagnostycznych, jeśli wpiszemy w ankietę, że mamy jakiś element metalowy w ciele, jesteśmy dyskwalifikowani i nie mamy szans na badanie rezonansem? Odmawiane nam jest badanie, bo to jest zbyt duże ryzyko?

— W Polsce ale i Europie pracownie tak do tego podchodzą, że w obawie o swoje bezpieczeństwo, żeby nie narażać się na problemy, konsekwencje w postaci np. roszczeń na drodze cywilno-prawnej, wychodzą z założenia, że lepiej nie robić badania. Poza tym dodatkowe czynności, takie jak z sprawdzanie z czym mamy do czynienia, z jakim implantem, stentem, neurostymulatorem oraz jakie warunki trzeba spełnić, by badanie wykonać, zabierają im czas, w którym mogą wykonać więcej innych badań.

— Jak Wy sobie z tym radzicie?
— My wykonaliśmy krok dalej. Wykonujemy badania MR wspomagane systemem kamer termowizyjnych i światłowodowych czujników temperatury co daje nam zdecydowanie więcej kontroli przy realizacji takich badań. Ponieważ wszystkie te elementy metalowe powodują przegrzewanie się w obrębie tkanki mięśniowej, skórnej itp. Gdzie może dojść do uszkodzeń różnego rodzaju, np. nerwów, czy naczyń krwionośnych, podrażnienia mięśni. Po trzech latach badań od pierwszej koncepcji takiego systemu osiągnęliśmy wyniki tak dobre, że postanowiliśmy przejść do implementacji systemu w naszych nowych pracowniach.

— Jak wygląda ich użycie. One są wmontowane w rezonans?

— Nie są wmontowane w skaner. Są na zewnątrz. Ustawiamy je w taki sposób, by mierzyły wzrost temperatury w obszarze implantu oraz całościowe zmiany termoregulacyjne w całym ciele pacjenta. Wiemy w jakich temperaturach dochodzi do zagrożenia. To jest novum. Wykonaliśmy to jako prace badawczo-rozwojowe, później po wielu badaniach klinicznych i pracach laboratoryjnych opatentowaliśmy system oraz metodę badania MR pod kontrolą systemu termowizyjnego.

— Skąd taki pomysł?
— Przede wszystkim liczba wypadków komunikacyjnych, chorób serca oraz nowotworów, która wzrosła w ostatnich latach. Wszystko jest fajnie, kiedy mamy przed sobą dokumentację medyczną pacjenta i wszystko o nim wiemy. Problem rodzi się, kiedy trafia do szpitala pacjent z wypadku, o którym nie wiemy nic i na dodatek jest nieprzytomny, a trzeba natychmiast wykonać diagnostykę.

— Nie wszyscy mamy świadomość, jak działa rezonans magnetyczny.
— Dlatego prosimy, aby pacjenci nie wnosili żadnych telefonów, kart płatniczych itp, bo wszystkie czytniki i zapisane dane ulegają zniszczeniu. Od lat współpracujemy z podmiotami zajmującymi się polem elektromagnetycznym, które raz do roku przyjeżdżają, by szkolić nam wszystkich nowych pracowników. Głównie działamy na terenie szpitali i jeśli są tam nowi lekarze, którzy kierują pacjentów na badania i pielęgniarki, technicy, to też staramy się żeby takie szkolenie z bezpieczeństwa przeszli. Nam to później bardzo pomaga we współpracy.

Wracając do kwalifikacji pacjentów. Robimy wszystko, aby nie dyskwalifikować pacjentów bezsensownie. Jest teraz całe spektrum sekwencji, z których możemy w diagnostyce MR korzystać. Rezonans magnetyczny je nam daje. Oczywiście są też nowoczesne tomografy, ale musimy pamiętać, że tam jest promieniowanie i pacjentowi nie można nim robić badań wielokrotnie w krótkim okresie czasu, więc rezonans ma tutaj przewagę. Warto wiedzieć, że na badanie rezonansem lekarz nie musi wystawiać skierowania, a my możemy to badanie wielokrotnie powtarzać. Badamy nawet kobiety w ciąży. Wykonywane są badania płodu z uwagi na podejrzenie wad wrodzonych. Zalecam z pewnych względów bezpieczeństwa, żeby nie robić badania w pierwszym trymestrze ciąży, chyba, że istnieje zagrożenie życia, w przypadku na przykład tętniaka czy udaru, wtedy decyzję podejmuje z pacjentką lekarz. Tomografii w ciąży raczej się nie wykonuje.

— A jak jest z kontrastami, które się wprowadza do organizmu przed badaniem?
— Kontrasty, których używamy są dużo bardziej bezpieczne dla pacjentów niż te, których używa się w tomografii oraz zdecydowanie dużo mniejsze ilości. Nasze kontrasty nie powodują tylu objawów niepożądanych, bo trzeba zwrócić uwagę na to, że jest bardzo dużo pacjentów z różnego rodzaju uczuleniami, uszkodzeniem nerek. O tym, by podać kontrast decyduje nasz lekarz radiolog. Jest wiele nowoczesnych technik sekwencji, które wykonuje się bez podawania kontrastu i my idziemy w tę stronę. Jesteśmy jedną z pierwszych firm, które robią mapowanie serc, czyli weryfikujemy obrazy przy mikrouszkodzeniach mięśnia sercowego MVO na podstawie map. Wracając do kontrastu. Rezonans jest technologią z wielkimi możliwościami. To kwestia wyedukowania większej grupy lekarzy. Tak jak wspomniałem, nie do każdego badania trzeba podawać kontrast, ważna jest też dobrze obliczona ilość tego kontrastu, aby nie podawać go zbyt dużo, podajemy np. 1 mililitr na 10 kilogramów masy ciała według zaleceń producenta.
Do podania kontrastu, którego używamy nie trzeba pacjenta głodzić, tak jak przy badaniu tomografem. Pacjent może zjeść lekki posiłek. Używane kontrasty nie są tak bardzo agresywne w stosunku do nerek, czy innych organów i można badanie powtarzać. To daje nam też pewną wersyfikację badań za dzień, dwa, trzy, jeśli wymaga tego sytuacja pacjenta. Dlatego myślę, że jest to bardzo pomocna metoda w diagnostyce.

— A co się dzieje, kiedy trafi Wam się pacjent z klaustrofobią?
— Przede wszystkim możemy podać leki na uspokojenie. To po pierwsze. Współpracujemy z coraz większą grupą anestezjologów. Bywają niestety przypadki, że nie ma możliwości przekonania pacjenta, mimo że rozmawiał z anestezjologiem, a badanie musi być bezwzględnie wykonane. Wtedy pomóc nie możemy. Ale zdecydowana większość pacjentów wyraża zgodę i mamy stanowisko, gdzie pacjent jest usypiany pod pełną kontrolą, badany i wybudzany. Pacjenci są z tego powodu zadowoleni. Szczególnie dotyczy to dzieci. Są też przypadki, kiedy rodzic wjeżdża do skanera z dzieckiem. Wypełnia oczywiście ankietę. Znamy techniki, które praktykuje się w ośrodkach pediatrycznych, na przykład rodzic kładzie się na dziecko i razem wjeżdżają do skanera. Ale znam też przypadek, że trzyletnie dziecko, mimo tych stuków, które słychać w skanerze, zasnęło samo podczas badania.

— No właśnie, bo te skanery hałasują...

— Ten hałas jest dopuszczalny. To jest tak do plus minus 60 decybeli. I to też zależy od producenta oraz stosowania określonej sekwencji. Są również ciche sekwencje, ale konsekwencją tego jest z reguły dłuższy czas badania. Jeśli trafi nam się dziecko, które ten hałas bardzo drażni (np. gdy mamy pacjenta małego pacjenta z autyzmem), to operator musi wybrać odpowiednią opcję skanowania, by było bardziej ciche. Tylko trzeba wziąć pod uwagę to, że badania rezonansem w zależności od przypadku, trwają od 20 minut, nawet do półtora godziny w zależności od obszaru anatomicznego.

Macie na terenie Warmii i Mazur trzy pracownie — w Elblągu, Iławie i Bartoszycach, a czwarta powstaje w Działdowie. A kamery termowizyjne są w dwóch.
— Tak, są w Bartoszycach oraz będzie niebawem w Działdowie. Ale planujemy je we wszystkich naszych pracowniach.

— To zwiększy Wam liczbę pacjentów?
— Nasze pracownie działają i bez tego na pełnych obrotach. Pracownie zaczynają wcześnie rano i działają do ostatniego pacjenta. Dodam, że wyszliśmy również z inicjatywą do klubów sportowych, akademii — otrzymali od nas pakiety po 5 badań darmowych w roku w razie kontuzji.

— Czego Wam brakuje?
— Kontraktu z Narodowym Funduszem Zdrowia. To ważne dla mieszkańców, którzy na badania jeżdżą po kilkadziesiąt i więcej kilometrów na przykład z Bartoszyc do Olsztyna, a mają na miejscu rezonans, a przecież w diagnostyce czas jest bardzo ważny. Jest to również temat, który poruszają pacjenci na facebook’u, obwiniając nas za brak kontraktu z NFZ. To kłopotliwa sytuacja, ponieważ gotowość świadczenia usług ambulatoryjnej opieki specjalistycznej zgłosiliśmy w momencie otwarcia pracowni i nadal czekamy na ruch ze strony oddziału NFZ .

— Wam brakuje kontraktu z NFZ, a szpitalom i przychodniom mniejszych miejscowości lekarzy.
— Myślę, że takie pracownie diagnostyczne, jak nasza są też dobrym argumentem dla lekarzy, by przenosili się do tych miejscowości, bo mają w zasięgu ręki narzędzie do szybkiej diagnostyki, a to dla nich bardzo ważne.

Ewa Lubińska




2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5