Marek Grechuta przeżył dramat po zaginięciu syna. Ten wrócił po 2 latach. "Miałem taką potrzebę ducha"

Syn jednego z czołowych polskich muzyków zniknął z dnia na dzień. Nikt w kraju nie wiedział, gdzie się znajduje i co się z nim dzieje. O pomoc poproszone zostały wszelkie dostępne służby. Marek i Danuta Grechuta odchodzili od zmysłów, jednak do rozwiązania sprawy doszło dopiero po kilku latach.

 Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl

Zaginięciem Łukasza Grechuty żył cały kraj. Syn popularnego muzyka po prostu wyszedł z domu i na długi czas ślad po nim zaginął. Nie była to jednak pierwsza taka sytuacja. Poznaj historię, która wpłynęła na życie jednego z najpopularniejszych polskich artystów.

Zobacz wideo 1991. Najważniejszy rok w historii muzyki? [Popkultura Extra]

Był samotnikiem i chciał żyć w ubóstwie. Dlaczego Łukasz Grechuta uciekł z domu? 

Po raz pierwszy Łukasz Grechuta uciekł z domu w lutym 1999 roku. Rodzice 27-letniego mężczyzny od razu powiadomili policję. Po kilkunastu dniach jednemu z funkcjonariuszy udało się rozpoznać zaginionego. Jolanta Maciejewska, rzeczniczka Komendy Miejskiej Policji w Krakowie, skomentowała wtedy tę sprawę w "Dzienniku Polskim": - Kiedy rodzina zgłosiła zaginięcie, po kilku dniach skontaktował się z nami policjant z Jeleniej GóryJadąc samochodem do pracy, rozpoznał Łukasza na ulicy i zaproponował mu podwiezienie. Kiedy chłopak wsiadł do samochodu, zawiózł go na komisariat. Powiadomiliśmy rodziców.

Marek i Danuta Grechuta myśleli, że to swojego rodzaju wybryk, faza, czy po prostu jednorazowa sytuacja. Nie mogli się bardziej mylić. Już 3 marca tego samego roku Łukasz ponownie zniknął. Podobno miał podróżować po Polsce i odnaleźć "swoją pustelnię". W późniejszych wywiadach Marek Grechuta przyznawał, że jego syn był typem samotnika. Co więcej, fascynowała go twórczość Alberta Chmielewskiego. - Tuż przed zniknięciem wiele spraw mu się nie układało. Miał kłopoty z dziewczyną i z pracą. Powtarzał, że chce się zastanowić nad własnym życiem, że musi sobie pewne sprawy przemyśleć.- podkreślał artysta.

"Synu, wracaj, czekamy". Łukasz Grechuta wrócił do domu po 2 latach

Zrozpaczeni rodzice próbowali wszystkiego podczas poszukiwań zaginionego syna. Potomek muzyka po prostu zapadł się pod ziemię. Dni zamieniały się w tygodnie, tygodnie w miesiące. Podejrzewano każdą możliwość: porwanie, wstąpienie do sekty, czy próbę odcięcia się od nazwiska. Zdesperowani rodzice udali się nawet do biura detektywistycznego Krzysztofa Rutkowskiego, jednak i to na nic się zdało. Pierwszy kontakt z Łukaszem nastąpił dopiero w lipcu 1999 roku. Marek Grechuta wraz z małżonką wystąpili w programie TVP "Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie...". Zrozpaczona matka błagała syna o powrót do domu. Na słowa "Synu, wracaj, czekamy" odezwał się telefon. Był to Łukasz, który powiedział tylko: "Mamo, ja wracam do domu" i rozłączył się.

Jednak syn Marka i Danuty Grechuta nie wrócił do domu. Rodzice próbowali zrozumieć, co sprawiło, że chłopak zmienił decyzję. Zniknięcie jedynego dziecka mocno odbiła się na ich życiu. Muzyk kończył swoje występy słowami:

Będę z żoną na kolanach dziękować Bogu, jeśli spełni się nadzieja i w progu domu znów stanie syn.

W styczniu 2001 roku do Danuty Grechuty zadzwonił telefon. Po drugiej stronie słuchawki żona muzyka usłyszała swojego syna. Dowiedziała się, że prawie 30-letni mężczyzna znajduje się obecnie w Rzymie. Kobieta nie czekając ani chwili dłużej wsiadła do autokaru jadącego w kierunku Włoch. Odnalazła Łukasza w polskiej ambasadzie. Syn celebryty zapytany o powody swojego zniknięcia, powiedział, że potrzebował udać się na pielgrzymkę duchową. W rozmowie z "Galą" podsumował swoje zniknięcie tymi słowami:

Czasem, kiedy myśli się o Bogu, zapomina się nawet o bliskich. Ludziom w dzisiejszym świecie trudno jest zrozumieć tych, którzy patrzą na świat w inny sposób. (...) To, że nie zadzwoniłem do domu, trudno prosto wytłumaczyć. Moje zachowanie może być odebrane jako dziwne, ale wtedy miałem taką potrzebę ducha
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.