Zanim powstał kultowy serial, w 1963 roku Stefan Szlachtycz wyreżyserował spektakl telewizyjny na podstawie opowiadania majora Janusza Przymanowskiego, któremu udało się wygrać zorganizowany przez TVP konkurs na scenariusz. - Opowiadał o czterech czołgistach biorących udział w bitwie pod Studziankami. Taki był zaczątek "Czterech pancernych i psa". Zostają trafieni, ale mają sprawne działo, więc kiedy nadarza się okazja, strzelają do niemieckiego czołgu, niszcząc go. Sami giną w piętnaście sekund później - wspominał po latach Szlachtycz. Bohaterowie (zesłaniec, chłop, szlachcic i Żyd) przed śmiercią wspominają swoje dotychczasowe życie. Opowiadanie stało się początkiem książki, a ta z kolei początkiem serialu, który przeszedł do historii. Ale bohaterowie i wydarzenia przedstawione w "Czterech pancernych...", serialu wciąż emitowanym w telewizji i dostępnym na TVP VOD, zostały oparte na prawdziwych wydarzeniach.
Chodzi o bitwę pod Studziankami, która miała miejsce między 9 a 16 sierpnia 1944 roku. W jej trakcie Polacy zmierzyli się ze znacznie liczniejszymi oddziałami niemieckimi. Pod wsią Studzianki na Mazowszu 86 czołgów i 2200 żołnierzy polskich i radzieckich stanęło przeciwko 230 jednostkom i ponad 40 tys. żołnierzy z Niemiec. Po dramatycznych walkach bitwa zakończyła się zwycięstwem oddziałów polsko-radzieckich, mimo że były mniej liczne. A losy i relacje walczących pod Studziankami żołnierzy zainspirowały Janusza Przymanowskiego do napisania powieści "Czterej pancerni i pies". - Mając wspaniałe tworzywo, setki autentycznych przygód pancerniackich, niczego nie zmyślałem, ale mogłem dowolnie wybierać i przekształcać - opowiadał po latach. Skąd jednak "Rudy 102" i pies?
Pod Studziankami walczyła m.in. załoga czołgu nr 102 pod dowództwem por. Wacława Feryńca. I choć czołg nie nazywał się "Rudy", to członkiem załogi był pies. Prawdziwy Szarik okazał się... kradziony. Załoganci zabrali go w 1944 roku podczas pobytu w Ukrainie.
Biwakując w kiwierskim lesie, Feryniec i jego żołnierze często zachodzili w odwiedziny do miejscowego leśniczego. Tam zauważyli, że jego suka ma trzy szczeniaki
- wspomina Piotr Korczyński w książce "Przeżyłem wojnę... Ostatni żołnierze walczącej Polski". Jeden ze szczeniaków, który wyglądem przypominał małą kulę, wyjątkowo spodobał się radiotelegrafiście ze "sto dwójki". Na tyle, że podczas jednej z wizyt postanowił po prostu zabrać zwierzę. "Zwyczajnie go ukradł", ale leśniczy początkowo nie był z tego powodu zadowolony. I tak pies, Kulka, trafił do załogi czołgu numer 102. Nie wiadomo jednak, czy, podobnie jak w serialu, brał udział we wspomnianej bitwie.