Więcej

    Wróblewski i po… Ważna wystawa w Lublinie

    Zakończona 28 sierpnia wystawa „Wróblewski i po… Sztuka realizmu bezpośredniego”, eksponowana w Muzeum Narodowym w Lublinie, potwierdziła pozycję Andrzeja Wróblewskiego w polskiej sztuce XX w.

    Czytaj również...

    Nadal jednak niewiele osób wiąże jego twórczość z miastem rodzinnym, a przecież doświadczenia wileńskie wywarły na twórczość autora koncepcji realizmu bezpośredniego wpływ zasadniczy.

    Okres wileński (1927–1944)

    Rodzicami Andrzeja Wróblewskiego (1927–1957) byli profesor prawa Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie Bronisław Wróblewski i Krystyna z domu Hirschberg – malarka i graficzka. Dom Wróblewskich przy alei Róż 4 w Wilnie był miejscem spotkań kadry profesorskiej uniwersytetu i artystów oraz wykładowców reaktywowanego w 1919 r. Wydziału Sztuk Pięknych. 

    Wśród bywalców odnaleźć można nazwiska m.in. pierwszego dziekana tego wydziału Ferdynanda Ruszczyca, wybitnego pejzażysty nurtu Młodej Polski, czy jego następcy na stanowisku akademickim, później także rektora, Ludomira Ślendzińskiego, uznanego malarza, rzeźbiarza i pedagoga, współorganizatora Wileńskiego Towarzystwa Artystów Plastyków. Ponadto bywali tam rzeźbiarz Stanisław Horno-Popławski, fotograf Jan Bułhak i wielu innych, dzięki którym Wilno stało się jednym z najważniejszych ośrodków intelektualnych i artystycznych odrodzonej Polski. Dom Wróblewskich, w którym wraz ze starszym bratem Jerzym dorastał Andujo, jak sam siebie nazwał w pamiętnikach, był jednym z salonów Wilna i w naturalny sposób wpływał na kształtowanie się przyszłego artysty. 

    Po zamknięciu przez nacjonalistyczne władze litewskie w grudniu 1939 r. uniwersytetu Krystyna Wróblewska prowadziła w domu zajęcia konspiracyjne, w których uczestniczył także Andrzej. Wróblewski prowadził od młodych lat zapiski. Dzięki pamiętnikowi nastolatka możemy zwizualizować sobie niezwykłą atmosferę domu i sąsiedztwa, ciepło, jakość intelektualną i estetyczną oraz… humor, z którego Andujo znany był od najmłodszych lat. 26 sierpnia 1941 r., na oczach 14-letniego Andrzeja, podczas rewizji Gestapo na zawał serca zmarł ojciec przyszłego artysty. To graniczne doświadczenie wpłynęło na twórczość autora cyklu „Rozstrzelanie” i postrzeganie nie tylko sztuki. 

    „Rano na Rossie jakieś łotry łażą na cmentarzu – Papci obtłukli znowu narożnik i zerwali wino” (A. Wróblewski, pamiętnik).

    Późną jesienią 1944 r. rodzina Wróblewskich została przesiedlona do Krakowa.

    Czytaj więcej: Wielka wileńska wystawa w Krakowie

    Andrzej Wróblewski, „Dziecko z zabitą matką” (1949), olej, płótno, 119,5 × 70 cm, Muzeum Narodowe, Kraków
    | Fot. reprodukcje udostępnione przez Fundację Andrzeja Wróblewskiego (www.andrzejwroblewski.pl)

    W nowej Polsce

    Pierwszą nauczycielką przyszłego malarza była matka, ale Wróblewski szybko zaczął krystalizować swoje koncepcje artystyczne i społeczne. Nie tylko malował, ale dużo pisał, był aktywny środowiskowo i zachorował na… socrealizm. Choroba trwała na szczęście krótko, zauroczenie nową perspektywą artystyczną i społeczną szybko zamieniło się w jej kontestację, dzięki czemu narodził się twórca, który choć nie skończył nawet 30 lat, to zapisał się w annałach polskiej sztuki wyjątkowo i szybko ujawnił własny styl wyrosły ze zderzenia traumatycznych przeżyć osobistych z nowym porządkiem świata. 

    Był artystą bardzo świadomym procesu twórczego, malował i teoretyzował, stworzył własną koncepcję, którą nazywał, rozwijał i charakteryzował: „Na początku – na marginesie długo i z oporem prowadzonego obrazu – powstają błyskawiczne genialne rzuty – fragmenciki (presele). Potem obraz prowadzę krócej, ale monopolizuję w nim (staram się o to) całą możliwą uczuciowość” (Andrzej Wróblewski, 1948).

    Stworzony przez Wróblewskiego termin „realizm bezpośredni” jest inspirujący i bardzo pojemny. To także osobista odpowiedź artysty na pętające swobodę twórczą dogmaty socrealizmu, którymi przez chwilę był „zaczadzony”. Realizm bezpośredni Wróblewskiego cechuje potężny emocjonalizm ujawniający się w deformacji i okaleczaniu figur oraz śmiałości kolorystycznej; jego obrazy nie pozostawiają obojętnym, działają sensorycznie, są „mocne” także dzisiaj, a przecież tak wiele zdarzyło się w sztuce współczesnej przez ostatnie blisko 70 lat. 

    Andrzej Wróblewski, „Rozstrzelanie zakładników (Rozstrzelanie I)” (1949), olej, płótno, 128 × 200 cm, Muzeum Okręgowe, Toruń
    | Fot. reprodukcje udostępnione przez Fundację Andrzeja Wróblewskiego (www.andrzejwroblewski.pl) 

    Szczególna wystawa

    Wyjątkowość wystawy lubelskiej polegała na ukazaniu wpływu, jaki miały i nadal mają prace Wróblewskiego na następujące po nim całe pokolenia twórców. Tak jak coraz częściej ambicje kuratorów sprawiają, że monograficzne wystawy stają się mniej lub bardziej uzasadnionym pretekstem do nadmiernego ukontekstowiania i popisów erudycyjnych kuratorów, tak tym razem „rozszerzenie” było wyjątkowo adekwatne. 

    Kuratorzy (Marcin Lachowski, Aleksandra Blonka-Drzażdżewska, Łukasz Wiącek) zrealizowali bardzo celnie założenia wystawy, czyli ukazali twórczość Wróblewskiego przekrojowo – „od wczesnych prac abstrakcyjnych, poprzez dzieła z cykli »Szoferzy« i »Rozstrzelania«, aż po późne prace, wykonywane często na papierze, delikatne studia życia codziennego, wpisane w rozrachunkowy i egzystencjalny nastrój okresu odwilży”. Pokazano ok. 100 prac Wróblewskiego i ok. 50 prac artystów zainspirowanych wprost lub pośrednio jego twórczością. 

    Wartością są także materiały na temat wystawy, w tym niezwykle pieczołowicie przygotowany 400-stronicowy, dwujęzyczny katalog, prawdziwa „cegła” zawierająca reprodukcje wszystkich prac i bardzo dobre teksty (w artykule wykorzystałem przede wszystkim tekst Magdaleny Ziółkowskiej pt. „Sezon umarłych. O okrutnych obrazach Andrzeja Wróblewskiego i zapiskach z czasów wojny”). 

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Nie zabrakło ikonicznych dzieł: intrygującej „Matki i córki. Prania”, wstrząsających „Dziecka z zabitą matką” i „Rozstrzelań” („Rozstrzelanie zakładników. Rozstrzelanie I”, „Rozstrzelanie na ścianie. Rozstrzelanie IV” i „Rozstrzelany. Rozstrzelanie z gestapowcem. Rozstrzelanie VI”), wzruszył i uruchomił zupełnie inne myśli „Autoportret pogodny”, zawiózł dalej „Szofer (Szofer niebieski)”, a najbardziej zaskoczył wybór „Obrazu na temat okropności wojennych. Ryby na płótnie” do promocji całej wystawy. 

    Ale największym odkryciem było zestawienie „pierwowzorów” z pracami artystów nawiązujących do dzieł bohatera wystawy. W blisko 50 przykładach przywołane są dzieła tak różnych artystów, jak: Jarosław Modzelewski, Zbigniew Libera („Mieszkańcy” z cyklu „Pozytywy”), Katarzyna Kozyra („Więzy krwi”), Oskar Dawicki („Gimnastyka Profana” a „Rozstrzelanie VI”), Leszek Sobocki („Ekran. Bydgoszcz rozstrzelanie”), Wilhelm Sasnal („Pierwszy stycznia” będący trawestacją „Szofera”) i uważany za jego prawicowego odpowiednika Ignacy Czwartos („Ryby” wyraźnie inspirowane „Rybami na płótnie”). 

    Różne pokolenia, różne strategie artystyczne, różne ideologie związane jednym mianownikiem: Wróblewskim. Na pewno wymaga to większego oglądu, ale zaryzykowałbym stwierdzenie, że Andrzej Wróblewski jest najbardziej wpływotwórczym malarzem polskim drugiej połowy XX wieku i jego wpływ jest ciągle widoczny na polską sztukę, czego dowodem jest choćby współczesna twórczość Czwartosa.

    Andrzej Wróblewski, „Matka i córka. Pranie” (1956), olej, płótno, 150 × 120 cm, Muzeum Narodowe, Warszawa
    | Fot. reprodukcje udostępnione przez Fundację Andrzeja Wróblewskiego (www.andrzejwroblewski.pl)

    Rośnie znaczenie i… wartość Wróblewskiego

    W listopadzie 2021 r. Wróblewski został rekordzistą Polski. Jego „Dwie mężatki” zostały sprzedane na aukcji za rekordową cenę 13,44 mln zł (cena z opłatą aukcyjną). Był to wówczas najdrożej sprzedany obraz w Polsce i najdroższe sprzedane dzieło sztuki na polskim rynku. 8 grudnia 2022 r. w tej ostatniej „konkurencji” przebił Wróblewskiego Jacek Malczewski z obrazem „Rzeczywistość” (20,4 mln zł brutto). 

    Choć sztuka to nie sport, to jednak o pozycji artysty w tym świecie stanowi w dużym stopniu jego wartość rynkowa, a ta jest coraz większa. „Wartość i znaczenie Wróblewskiego zauważalnie rosną. Na wystawie lubelskiej jest kilka prac, które osiągnęłyby jeszcze wyższą cenę” – stwierdził Marcin Lachowski, szef zespołu kuratorskiego lubelskiej wystawy.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    15 maja 2020 r. Muzeum Lubelskie decyzją ministra kultury i dziedzictwa narodowego zostało podniesione do rangi muzeum narodowego. Ostatnie lata placówki to ciągły wzrost na wielu poziomach. Podnoszeniu jakości infrastruktury towarzyszą coraz ambitniejsze przedsięwzięcia wystawiennicze. Hitem była wystawa „Kobieta w podróży” Tamary Łempickiej, którą obejrzało w Lublinie 80 tys. widzów! Coraz bogatsza jest Galeria Malarstwa Polskiego XIX i XX w., magnesem przyciągającym widzów jest oczywiście kaplica Trójcy Świętej, połączona z częścią muzealną zamku. 

    Po Łempickiej i Wróblewskim na przyszły rok planowana jest kolejna wielka wystawa, która ma być wydarzeniem o randze międzynarodowej – na razie nazwisko artysty zza Atlantyku jest tajemnicą. 

    Kolejne dokonania i ambitne plany pozycjonują Muzeum Narodowe w Lublinie – Zamek Lubelski jako niezwykle ważne miejsce kulturotwórcze wyznaczające horyzont nie tylko dla miasta, które ma prawo uważać się za wschodnią stolicę, lecz także dla całego regionu.

    Czytaj więcej: Dojrzewanie w pożodze wojny. 120 prac do obejrzenia w Wilnie

    Andrzej Wróblewski, „Szofer (Szofer niebieski)” (1948), olej, płótno, 89 × 120 cm
    | Fot. reprodukcje udostępnione przez Fundację Andrzeja Wróblewskiego (www.andrzejwroblewski.pl) 

    Wystawa „Wróblewski i po… Sztuka realizmu bezpośredniego” w Muzeum Narodowym w Lublinie – Zamku Lubelskim trwała od 28 kwietnia do 27 sierpnia br.


    Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 36 (104) 09-15/09/2023

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora