Ewa Błaszczyk: Omijam tych, którzy mówią, że się nie da
Ewa Błaszczyk jest aktorką teatralną i filmową oraz pieśniarką. Aktualnie związana jest z teatrem Studio w Warszawie. Od 2002 roku działa charytatywnie. Jest współzałożycielką i prezesem Fundacji „AKOGO?”, której celem jest pomoc osobom po najcięższych urazach mózgu. W 2013 roku Fundacja wybudowała i oddała do użytku Klinikę „Budzik” przy Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie — pierwszą w Polsce wzorcową placówkę medyczną, w której są leczone i rehabilitowane dzieci w śpiączce.
Zakładając Fundację „Akogo?”, miała ogromne wsparcie, ale myślała, że po jakimś czasie to wygaśnie. „Ale tak się nie stało. Jestem za to ogromnie wdzięczna” — mówi Ewa Błaszczyk.
Czas zawodowy dzieli pomiędzy działalność artystyczną oraz pracę na rzecz Fundacji „Akogo?”, którą założyła i kieruje od 2002 roku. Zajmuje się ona systemowym rozwiązywaniem problemów osób w śpiączce. Dzięki zaangażowaniu Ewy Błaszczyk powstał w Polsce program wyprowadzania pacjentów z komy, refundowany przez NFZ, w 2013 r. uruchomiono klinikę „Budzik” dla dzieci, a obecnie jest szansa na utworzenie drugiej — dla dorosłych.
Artystycznie pracowity rok
Rok 2018 był dla Ewy Błaszczyk niezwykle intensywny. „Patrząc wstecz na ostatnie kilkanaście miesięcy, wiem, że przegięłam. Wszystkiego było za dużo. I nadal jest…” — mówi artystka. Jesień spędziła w Los Angeles, gdzie przygotowywała rolę w sztuce „Metafizyka dwugłowego cielęcia” Stanisława Ignacego Witkiewicza w wersji anglojęzycznej w koprodukcji z The California Institute of the Arts (CalArts). Po powrocie zagrała w przedstawieniu „Wania, Sonia, Masza i Spike” Christophera Duranga w Teatrze Polonia. Tam po raz pierwszy na profesjonalnej scenie wystąpiła ze swoją córką Marianną. Obecnie przygotowuje w Teatrze Studio premierę „Metafizyki dwugłowego cielęcia” w wersji polskiej (planowana na 15 lutego). W ostatnim roku wzięła udział w zdjęciach do serialu „1983”, a teraz gra w kolejnym — „Pod powierzchnią”. Poza tym jeździ po Polsce z recitalem i monodramem „Oriana Fallaci. Chwila, w której umarłam”. Pod koniec grudnia ubiegłego roku obchodziła jubileusz 40-lecia pracy artystycznej.
Potencjał w komórkach neuralnych
Oczywiście nie rezygnuje z pracy na rzecz fundacji. W najbliższym czasie planuje spotkanie z prof. Angelo Vescovim w Polsce.
„Jest to naukowiec z Rzymu, który pracuje nad przeszczepem komórek neuralnych, pozyskiwanych z płodów podczas poronień naturalnych. Jest już po pierwszej fazie badań klinicznych. Były one na tyle obiecujące, że próbujemy obecnie zorganizować fundusze na podobne badania w Polsce. Z doniesień naukowych wynika, że metoda ta daje szansę na regenerację połączeń neuronowych. Gdyby okazała się skuteczna, byłby to przełom w medycynie, a tym samym szansa nie tylko dla pacjentów w śpiączce, ale i z innymi chorobami neurodegeneracyjnymi mózgu” — tłumaczy Ewa Błaszczyk.
„Budzik” dla dorosłych
Najbardziej pochłaniają ją jednak obecnie sprawy organizacyjne związane z tworzeniem Kliniki „Budzik” dla dorosłych w Mazowieckim Szpitalu Bródnowskim: załatwianie pozwoleń, ogłaszanie przetargów, gromadzenie funduszy… Wmurowanie kamienia węgielnego planowane jest na 11 maja. „To szczególna data: dzień, w którym 18 lat temu moja córka Ola zakrztusiła się tabletką i zapadła w śpiączkę. Dlatego tak bardzo zależy mi na tym, aby tego dnia rozpocząć budowę” — mówi.
Ostatnie 16 lat pokazało, jak niezwykle potrzebna i ważna to inicjatywa. W klinice „Budzik” tworzono od podstaw procedury prawno-organizacyjne i wzorce medyczno-rehabilitacyjne. „Do 2002 roku w systemie nie było miejsca dla pacjentów w śpiączce, była wielka luka. Brakowało programów rehabilitacji neurologicznej, refundacji podstawowych świadczeń przez NFZ. Po pobycie na OIOM-ie ci pacjenci w najlepszym razie byli przenoszeni na różne oddziały szpitalne, a potem trafiali do hospicjum lub wracali do domu. Każda najmniejsza komplikacja zdrowotna, np. infekcja, zwykle prowadziła do śmierci” — stwierdza Ewa Błaszczyk.
Energia płynie od ludzi
W działaniach na rzecz Fundacji „Akogo?” Ewę Błaszczyk wspierają autorytety medyczne i środowisko artystyczne. „Zakładając fundację, miałam ogromne wsparcie, ale myślałam, że po jakimś czasie emocje opadną, przyjdzie codzienność i to wygaśnie. Ale tak się nie stało. Jestem za to ogromnie wdzięczna” — mówi. Energię czerpie z kontaktu z ludźmi, którzy ją otaczają. Najbardziej ceni otwartość, dobroć, inteligencję, chęć do działania.
„Jeżeli ktoś ma te cechy, to zwykle od razu nawiązuję z nim pewną więź. Nie lubię osób zamkniętych, działających schematycznie, zasłaniających się istniejącymi procedurami czy systemem, żyjących w przeświadczeniu, że się nie da. Omijam takich ludzi, bo szkoda mi czasu. Wolę iść i poszukać rozwiązań gdzie indziej. Szukam oczu, które rozumieją i chcą” — mówi artystka.
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: Katarzyna Matusewicz