Historia
Witkacy z żoną w górach (fot. zbiory własne witkacologa Stefana Okołowicza)
Witkacy z żoną w górach (fot. zbiory własne witkacologa Stefana Okołowicza)

Bracka 23. Mieszkanie od frontu to luksus nie na kieszeń Witkiewiczów, czynsze w oficynie są znacznie niższe, a wygody te same - winda, łazienka i centralne ogrzewanie. Na podwórzu uderza w nos mocny zapach kawy z pobliskiej palarni. Nina wynajmuje trzypokojowe mieszkanie na piątym piętrze, jeden pokój podnajmuje sublokatorom, jeden zawsze czeka na męża (chyba że ma do niego szczególny żal o którąś z kochanek i odmawia goszczenia u siebie).

Różnie się między małżonkami układało, wypracowali już jednak model, zdaniem Witkacego, idealny. Przyjaźń, tolerancja, wzajemne wsparcie. On niemal oficjalnie kogoś ma, ona dyskretnie kogoś miewa. Mimo to nie wyobrażają sobie życia bez siebie. Poza kilkutygodniowymi okresami wiosną i jesienią, gdy Stanisław Ignacy mieszka na Brackiej, codziennie śle do żony listy z Zakopanego. (...) Korespondencyjne z nich małżeństwo. Ledwie dwa miesiące temu, z okazji dziesiątej rocznicy ślubu, Stanisław Ignacy Witkiewicz pisał do żony: "Mów sobie, co chcesz, ale może lepiej było i dla Ciebie, i dla mnie, żeśmy się kiedyś, w przystępie szału, pobrali". (...) Witkacy "miał niagarowski temperament". Nie powstrzymywał  się i nigdy nie chciał powstrzymywać. Lubił walkę z kobietami. Nina jest mężatką od dziesięciu lat i już dawno przywykła do otaczającego męża haremu, nie walczy o pozycję "tej jedynej".

Zobacz wideo

***

W mieszkaniu Niny w kamienicy przy Brackiej 23 w Warszawie mąż ma oddzielny  pokój. Oddzielne  pokoje to ich specjalność. Niemal od początku małżeństwa, jeszcze w Zakopanem, mieli osobne sypialnie. Przy tak odmiennych temperamentach  erotycznych oraz oczekiwaniach  życiowych to najlepsze rozwiązanie. On szuka mocnych przeżyć, ona deklaruje, że potrzebuje spokoju i odpoczynku. Żona przyznaje, że nie nadąża za tempem jego życia towarzyskiego.

Nina już dawno zgodziła się ze Stasiem, że jest oziębła i że to okropnie psuje ich życie seksualne, a co za tym idzie - wpływa na całokształt związku. "Była jeszcze bardzo ważna przeszkoda w osiągnięciu harmonii w naszym małżeństwie" - wyzna bez cienia pruderii. "Staś był erotomanem i więcej niż erotomanem, uważał przeżycia seksualne z osobą kochaną za coś bardzo pięknego i istotnego. Ja, niestety, mimo pozorów wampa , byłam pozbawiona temperamentu i o ile lubiłam bardzo całować się i pieścić, że się tak wyrażę niewinnie , o tyle te poważne sprawy nudziły mnie i męczyły, i znajdowałam w nich mało przyjemności, a nie chciałam udawać, że coś odczuwam".

Niną i przyjaciółką Krystyną Ejbol w Sopocie (1936) (fot. zbiory własne witkacologa Stefana Okołowicza)

Zdradził ją trzy miesiące po ślubie. (...) Przepraszał, płakał, kajał się, obiecywał poprawę i znowu zdradzał. Potem już nie obiecuje poprawy, tylko latami urabia żonę w kierunku związku opartego na wolności. Nie może zaprzeczyć, że jej nie ostrzegał, już w liście z okresu narzeczeństwa deklarował: "Zupełna swoboda, brak obrzydliwego poczucia własności drugiego człowieka musi się opierać na wierze. A jeśli tę wiarę stara się komuś odebrać świadomie, wywołując w nim diabła, to zasada swobody staje się zwykłym cynizmem i wyklucza wszelkie istotne przywiązanie. A bez niej nasz fantastyczny stosunek staje się nie czymś pięknym i wyjątkowym, tylko pure nonsense'em o charakterze demonicznym, co implikuje u mnie powstanie na nowo całej perwersji i chęci zniszczenia (...)".

Dwa lata po ślubie, w 1925 roku, Nina ucieka z Zakopanego, osiada w Warszawie i zaczyna rozważać definitywne rozstanie z mężem. Bywają - jak wspominano - okresy, kiedy odmawia Witkacemu możliwości zatrzymania się na Brackiej podczas bytności w Warszawie. Ten śle do niej list za listem. "Nie chcę Cię opuszczać i tracić Ciebie, ale w tym stanie egzystować też nie mogę" - pisze. "Z Twojej wyżyny beznamiętnej obojętności musisz wejrzeć na mnie jako na normalnego człowieka, który w więzieniu jest do niczego". Innym razem przekonuje: "Kiedy to, że mimo potwornych rzeczy, które mi wyrządziłaś, kocham Ciebie i nie chcę się rozstać z Tobą. Nie możesz się czuć opuszczona. Tylko przezwyciężenie przesądów takich może być podstawą do prawdziwego szczęścia.  Absolutnie nie uważam Cię za opuszczoną. Dom stoi otworem. Jestem idealnym mężem w porównaniu do innych. Ale w klatce zdechnę marnie. Taką mam naturę".

***

Jadwiga Unrużanka jest dobrze wychowana i wykształcona - zna biegle kilka języków, ukończyła szkołę średnią Anieli Wareckiej w Warszawie, tyle że nie ma posagu. ?"Moja narzeczona nic nie ma (ale za to pochodzi z IX w. po Chrystusie) i jest b. sympatyczna" - pisze Witkacy do krewnych Jadwigi i Leona Reynelów. "Ma 30 lat i nie kocha mnie wcale - to jest b. ważna zaleta. Czemu za mnie wychodzi, jest tajemnicą kompletną, której przez wrodzoną dyskrecję nie chcę badać".

Witkacy i Nina poznali się późną jesienią 1922 roku. Ona od kilku tygodni przebywała w Zakopanem, gdyż cierpiała wskutek nawracających problemów z płucami. Zdążyła już poznać plejadę zakopiańskich  artystów, m.in. Tymona Niesiołowskiego i Stryjeńskich, a Witkacego ciągle nie. "Pokazywano mi go, ale jakoś był nieosiągalny i nawet mnie to korciło, że nie mogę go poznać, jako jedną z większych osobliwości Zakopanego"  - pisała Nina.

Do spotkania doszło w końcu podczas podwieczorku w pracowni u Wandy Kosseckiej, która prowadziła wytwórnię artystycznych kilimów "Tarkos". Kiedy goście się rozeszli, Nina usłyszała od Wandy, że zrobiła na Witkacym duże wrażenie i że nic w tym dziwnego, bo jest w jego typie. Umówili się, że w najbliższych dniach zapozuje Witkacemu do portretu, ale nie pokazał się u niej zajęty likwidowaniem jakiegoś romansu, tak że z ogromnym żalem musiała wyjechać z Zakopanego. Na ponowną kurację przyjechała 6 lutego 1923 roku i wtedy już sprawy potoczyły się wartko - trzy dni później Witkacy się Ninie oświadczył. Nazajutrz po oświadczynach rzekł jej, że jest w niej piekielnie zakochany i że klamka zapadła.

Witkacy na Krupówkach. Obok portret (fot. zbiory własne witkacologa Stefana Okołowicza)

***

Nina doskonale zdaje sobie sprawę, że kwestia posiadania potomstwa ze Stanisławem Ignacym Witkiewiczem w ogóle nie wchodzi w grę. Tak wspominała moment oświadczyn: "[...] zapytał, czy mi bardzo zależy na tym, żeby mieć dzieci, bo on wolałby ich nie mieć, z obawy, że nie byłyby udane, jako że oboje do pewnego stopnia jesteśmy degeneraci". A ona od razu przystała na jego warunki. Gdyby się zawahała, nie doszłoby pewnie do małżeństwa. Nie wiedziała wtedy jeszcze, jak głęboki jest jego uraz na tym punkcie.

Dwa lata później jest już pewna, że ulegając emocjom, zgodziła się zbyt pochopnie; zastanawia się, czy mąż nie zmieni zdania w obliczu nowych okoliczności. Zachodzi w ciążę i decyduje się urodzić. Długo zwleka z poinformowaniem męża, może liczy na to, że zaawansowana  ciąża powstrzyma go przed namawianiem jej do aborcji. Za późno i tyle. Stało się. Skoro ona czeka na to dziecko, to i on może się ucieszy, może dziecko zrobi z nich małżeństwo. Marzenia  ściętej głowy. Jak dało się przewidzieć, gdy mu w końcu powiedziała o ciąży, spanikował i od razu rzekł: "skrobanka".

"Bardzo mnie zmartwił Twój list" - pisze Witkacy do żony 9 listopada 1925 roku. "Jest to nowy temat dodany do symfonii ponurości, która nas otacza. Jestem niespokojny o Ciebie, a jednocześnie myślę, że może Ci to dobrze zrobi na obojętność erotyczną". Jakby aborcja rozbudzała zmysły. Witkacy robi z zabiegu interesujący eksperyment, który może odmienić seksualność Niny. To dla niej właściwie sytuacja zbawienna - jego zdaniem, nie jej.

Sprawa skończyła się po myśli Witkacego. Co dosadniej pokazuje jego niechęć do potomstwa. Lęk przed wzięciem na siebie odpowiedzialności za dziecko i przed życiową zmianą jest większy od lęku o zdrowie żony. O empatii, o wczuwaniu się w jej potrzeby i pragnienia nie ma nawet mowy.

A więc aborcja. Nina na to przystaje i nie może się już nawet żalić, że postanowił za nich oboje. Wspólna decyzja. Trzeba tylko zdobyć odpowiednią  kwotę na zabieg, który nie jest tani, zorganizować wszystko i żyć dalej.

"Najdroższa Nineczko" - pisze do niej mąż 13 listopada. "B. mi przykro, że będziesz poddawać się temu, ale cała pociecha w tym, że może Ci to dobrze zrobi. Co do B., to nie uważam go za bękarta, ale nie mam o nim żadnego zdania ponieważ nie trzymałem Cię w zamknięciu". I jeszcze sugeruje, że nie z nim zaszła w ciążę.

Z Marią Zarotyńską (fot. zbiory własne witkacologa Stefana Okołowicza)

Wsparcie  okazywane przez męża jest dość specyficzne. I jak to w ich małżeństwie  - listowne. Nina przebywa w Warszawie, Stanisław Ignacy w Zakopanem. "Za powodzenie Twojej operacji nie palę już 4ty dzień i czuję się z tym daleko lepiej" - donosi 14 listopada. "Bardzo czekam wiadomości. Ciekawym jest, jakich wrażeń doznasz od narkozy. Podobno wielkich cierpień nie ma i to mnie pociesza. Na razie nie mogę jeszcze wyjechać. [...] Może Cię właśnie rżną i skrobią w tej chwili. Mój Boże - co bym dał, aby to widzieć!!!". Raczej nie takich słów oczekuje kobieta, która z powodu nalegań męża musi pozbyć się dziecka.

Nie wiadomo, czy zabieg odbywa się w klinice, czy w mieszkaniu Niny na Brackiej. 16 listopada Witkacy może odetchnąć z ulgą - Nina po zabiegu, sprawa dziecka definitywnie zamknięta.

"Najdroższa Nineczko: Dziękuję  za list. Cieszę się, że się szczęśliwie odbyło. Jeśli był i tak zdeformowany, to trudno, a zresztą. Stan mój opłakany. Mieszkam w nadbudówce psychicznej, w której trudno wytrzymać, tak jest rozrzedzone powietrze. [...] Całuję Cię, moja biedna męczennico miłości. Czy uczucia erotyczne nie zaczynają się w Tobie budzić? B. cierpię za Ciebie, ale już samym koniuszkiem duszy, bo sam jestem jak jedna wielka dupa wołowa".

Nina do końca życia będzie żałować, że uległa perswazji męża.

***

W listach Niny do męża regularnie przeplatają się pretensje i żale, "symfonie ponurości", jak mówi Witkacy. Na wieść o kolejnych komplikacjach Stasia z kobietami i swojej w tym układzie roli żona miewa ochotę wyskoczyć przez okno z piątego piętra. Listy w takim tonie, jak ten z 27 czerwca 1930 roku, krążą między nimi regularnie: "Najdroższa Nineczko: To, co piszesz o zdrowiu i niechęci do życia, jest okropne. Jest to dla mnie nóż w brzuch dosłownie. I temu jestem winien. Bo to jest jasne, że gdybym mógł być dla Ciebie normalnym mężem, to byłoby lepiej. Kwestia jest postawiona tak: ponieważ Ty mi się dostatecznie nie podobasz, muszę mieć inne kobiety, więc nie chcesz żyć. I to z twoim temperamentem i usposobieniem. Robisz ze mnie zbrodniarza, a ja wiem, że żyjąc tak, musiałbym znienawidzić Ciebie, zwariować, być niczym i ostatecznie, w najlepszym razie, skończyć samobójstwem".

***

Ich wspólne życie miewa jednak jasne i zabawne strony, chwilami nawet przypomina kolorowy film. Kiedy już z trudem ustalą datę jej przyjazdu do Zakopanego albo jego pobytu w Warszawie, zdarza im się dobrze ze sobą bawić. Nina lubi pomieszkiwać z mężem. "Staś w pożyciu domowym był najmilszym, dobrym, choć czasami bardzo męczącym dzieckiem". Od rana słyszy, jak przekrzykując szum wody, śpiewa w łazience pod prysznicem autorskie kompozycje.

Poranki są więc urocze i Nina w roli żony-przyjaciółki doradza mężowi w kwestii ubioru, bo "ta czynność tak prosta była dla niego zawsze trochę skomplikowana", wysłuchuje jego narzekań, że mężczyźni ubierają się bezbarwnie (on nosi kolorową bieliznę, a krawat i koszule dobiera zależnie od nastroju) i bierze udział w tzw. badaniach smrodologicznych - Witkacy przynosi jej do obwąchania koszule, które miał na sobie raz czy dwa razy. "Po dokładnym obejrzeniu zapadała moja decyzja, którą Staś przyjmował przeważnie bez sprzeciwu".

O ile na początku małżeństwa męczył ją pośpiech i intensywność życia towarzyskiego, w jakim u boku Witkacego uczestniczyła, o tyle teraz, gdy widują się od czasu do czasu, lubi atmosferę purnonsensowego wygłupu. Chętnie pozuje do inscenizowanych scenek fotograficznych - jak ta podczas górskiej wycieczki, kiedy nagi Witkacy siedzi na kamieniach w potoku pod wodospadem, a ona elegancka, zapięta na ostatni guzik, przygląda mu się z góry niczym herszt rozbójników. Nie ma też oporów przed zrzuceniem ubrań i pozowaniem nago w tatrzańskim plenerze. Jest zgrabna i pociągająca.

***

Nina mogłaby stwierdzić, że w miarę starzenia się jej mąż ulega urokom coraz to młodszych kobiet. Typowe. Jeszcze trwa historia z Neną Stachurską, już trwa niby to największa jego miłość do Czesławy Oknińskiej-Korzeniowskiej, a tu Stanisław Ignacy myśli żenić się z dwudziestoletnią Inką Turowską. W pracowni na ścianie wiesza jej zdjęcie - wiotka kobieta w letniej sukience w kwiaty, w jedwabnej chustce na głowie, spod której figlarnie wystaje kosmyk włosów, zmysłowo ułożona na stogu siana. Nagie ramiona założyła za głowę i radośnie uśmiechnięta patrzy w obiektyw aparatu. A dopiero niedawno Witkacy pisał do żony: "Nie ma żadnej g. p. [grande passion], tylko dwie poprzednie zdradziłem z trzecią. Ale Ciebie zawsze kocham i takiej g. p., jak miałem do Ciebie, już pewno w życiu mieć nie będę". Ileż razy Nina zarzucała mu, że kocha ją na papierze. Znowu słowa: "Wiedz, że nie kocham nikogo prócz Ciebie, a reszta to zabawa. Ani żadnych ist[otnych] przyjaźni kobiecych nie mam prócz kobiet M.H. [Metafizycznego Haremu]". I pisze to dokładnie w czasie, gdy na serio smali cholewki do Turowskiej!

Z Czesławą Korzeniowską-Oknińską i Janem Leszczyńskim (fot. zbiory własne witkacologa Stefana Okołowicza)

***

"Ta osoba" - mówi Nina o kochance męża. W pisanych po latach wspomnieniach nigdy nie wymienia jej imienia ni nazwiska. Raczej nie przez dyskrecję. Raczej z dumy, pretensji, za karę. Owszem, "ta osoba" ma swoje miejsce w biografii Witkacego, wywarła wpływ na jego życie, ale zdaniem Niny to niechlubne miejsce i destrukcyjny wpływ.

Żonie trudno o tym zapomnieć. Trudno nawet zapomnieć, kiedy cała ta miłosna historia się zaczęła, bo wśród listów Witkacego do Niny, które przecież pieczołowicie przechowuje, jest jeden pisany na odwrocie karty z kalendarza (zdarzało mu się pisać na cudzych pocztówkach, a nawet na papierze toaletowym) - stąd wiadomo, że w niedzielę, 24 lutego 1929 roku, od jedenastej do późnego popołudnia malował Czesławę Korzeniowską, a później najprawdopodobniej jakąś jej koleżankę, bo z kolei w liście pisanym następnego dnia donosi żonie, że "panny - mężatki z PKO są cudne". To wtedy Witkiewiczowie zupełnie przestają ze sobą sypiać: "aż wreszcie przestaliśmy być małżeństwem, tylko dobrymi przyjaciółmi. Nastąpiło to, gdy opanowała Stasia całkowicie kobieta, która stała się bezpośrednią przyczyną jego śmierci". "Ta osoba", a nie żona, będzie z nim do końca, w ostatnich chwilach. Witkacy weźmie z Czesławą ślub przed Bogiem.

***

W liście do Hansa Corneliusa, pisanym w listopadzie 1937, wykłada swoją sytuację: "Przede wszystkim muszę wyjaśnić nieporozumienia: 1) Nie żyję seksualnie z moją żoną już od 7 lat i jesteśmy bardzo szczęśliwi w naszej przyjaźni. 2) Od 7 lat żyję (wyjąwszy 0,5 roku od czerwca do listopada 1936) seksualnie z moją przyjaciółką. Zdradziłem ją przynajmniej z 10 kobietami - najczęściej z jej przyzwoleniem. Teraz jesteśmy w normalnych stosunkach od roku. 3) Dziewczyna (18) lat przychodzi od naszego rozejścia i dotychczas nie mogę się od tego uwolnić. Podoba mi się za bardzo. Z tego powodu pewnie zginę [...], a dzika dziewczyna jest strasznie podniecająca i wcale nie płaska i głupia. Jak widzisz mogę łatwo zwariować".

*Fragment książki "Metafizyczny harem. Kobiety Witkacego" Małgorzaty Czyńskiej

Małgorzata Czyńska (fot. archiwum prywatne; okładka książki / materiały prasowe)

Małgorzata Czyńska. Ur. w 1975 r. Historyk sztuki, kuratorka wystaw, dziennikarka. Autorka tekstów o sztuce, historii mody i dizajnu, wywiadów z artystami oraz dwóch książek: "Najpiękniejsze. Kobiety z obrazów" i "Kobro. Skok w przestrzeń".

r e me de la cr e me