Dyskusja nad zmianami finansowymi w Unii Europejskiej związana jest z propozycją innych zmian instytucjonalnych. Ostatnio zaproponowano nie tylko wyodrębnienie budżetu 17 państw strefy euro, ale także powstanie odrębnego parlamentu tej grupy państw. Debacie na temat nowych propozycji towarzyszą zmiany w grupie najsilniejszych państw UE.

- Nowym elementem stała się zmiana stanowiska Wielkiej Brytanii, zarysowana w wywiadzie Davida Camerona dla BBC. Premier Wielkiej Brytanii, po raz pierwszy w historii, wspierając ideę "dwupoziomowego" budżetu Unii Europejskiej wyraził de facto zgodę na przesunięcie się swego kraju do drugiego rzędu decydentów na naszym kontynencie - ocenia w rozmowie z Onetem Tadeusz Iwiński, wiceprzewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych.

Jak dodaje, decyzja Brytyjczyków wynika ze względów oszczędnościowych i technologii procesów decyzyjnych.

Zmiana pozycji Wielkiej Brytanii w ramach UE oznacza teoretycznie wzmocnienie tandemu francusko-niemieckiego, który nadawał dynamikę całej Unii. Jednak i tu dochodzi do pewnych "wahań nastrojów".

- Rządząca Francją lewica jest głęboko podzielona co do zasadności i celowości przyjęcie Europejskiego Mechanizmu Stabilności, a także samego paktu fiskalnego - podkreśla Iwiński. Poseł SLD dodaje, że z tego powodu z motorze niemiecko-francuskim dochodzi do coraz częstszych zgrzytów.

Co nowe pomysły największych państw Unii oznaczają dla Polski? Nie ma tutaj zbyt dobrych wiadomości. Zdaniem Iwińskiego, wyodrębnienie budżetu strefy euro, w wysokości ok. 20 mld euro rocznie, jest nieuniknione.

- Może to nastąpić już teraz lub dopiero po roku 2020. Dla Polski byłoby lepiej, gdyby stało się to później - ocenia poseł SLD. Jak zaznacza, chodzi o wsparcie zagrożonej kryzysem "grupy południowej" państw strefy euro, ale póki co, nie wiadomo, czy nastąpi to kosztem zmniejszenia całości budżetu czy będą to odrębne środki.

- Na szczęście postulat utworzenia odrębnego "Parlamentu Europejskiego Eurolandu" jest zupełnie nierealny - dodaje.

Komisja Europejska zaproponowała niedawno siedmioletni budżet UE w wysokości 988 mld euro, w tym kwotę 376 mld euro na kluczową dla Polski politykę spójności.

- Przy jego uchwaleniu możliwe byłoby otrzymanie przez nasz kraj w następnej perspektywie budżetowej sumy co najmniej 300 mld złotych, co było naczelnym hasłem Platformy Obywatelskiej w prowadzonej, dość buńczucznie, kampanii wyborczej do parlamentu przed rokiem. To powinno oczywiście leżeć w interesie wszystkich polskich sił politycznych oraz ich reprezentacji w Parlamencie Europejskim - ocenia prof. Iwiński.

Zmiana układu sił w Unii może zostać sformalizowana już podczas szczytu, do którego dojdzie 18-19 października.

- Nadszedł czas sprawdzenia jaka jest siła rządu Donalda Tuska, rola polskiego komisarza ds. budżetu Janusza Lewandowskiego oraz znaczenie polityki Grupy Przyjaciół Polityki Spójności, za ojca której to Grupy nasz rząd się uważa - zapowiada Tadeusz Iwiński.

Niekorzystne dla Polski zmiany dotyczące spraw budżetowych mogą być dopiero początkiem kłopotów Unii europejskiej jako całości - z powodu nasilenia się egoizmów narodowych poszczególnych państw członkowskich.

- Coraz silniejsze jest poczucie, że bez uratowania odrodzenia strefy euro, Unia nie będzie tą Unią, o której marzymy - dodaje poseł Sojuszu.

Propozycją Niemiec zajmie się unijny szczyt, który rozpocznie się jutro.