W maju 2020 r. Mona po raz pierwszy od zamknięcia szkoły stanęła na wadze. Dziewczyny z jej klasy szeptały, że przytyła. Waga wskazała trzy kilogramy więcej. Widząc to, Mona poczuła irytację — na siebie, na odwołane lekcje tańca i na słodycze, które z frustracji zjadła. Dwunastolatka podjęła decyzję: kilogramy muszą zniknąć. Przez kilka tygodni prawie codziennie biegała — i traciła na wadze.
Kiedy na początku 2021 r. władze wprowadziły kolejne obostrzenia związane z COVID-19, Monę dopadła obawa, że znów przybierze na wadze. Zaczęła więc szukać w sieci filmów sportowych i rozpisała sobie harmonogram: pierwszy trening o 8:00, nauka od 10:00 do 14:00, po tym — o 16:00 — kolejny trening i jogging z przyjaciółką. Jadła tylko wtedy, gdy nie mogła już dłużej wytrzymać z głodu.
Kiedy Mona (imię zmienione przez redakcję) zjawiła się wreszcie w gabinecie Beate Herpetz-Dahlmann, ważyła zaledwie 30 kg.
Takie przypadki stają się coraz częstsze — donosi terapeutka, która jednocześnie pełni funkcję dyrektorki Kliniki Psychiatrii Dzieci i Młodzieży w Szpitalu Uniwersyteckim RWTH Aachen. Od początku pandemii leczy znacznie więcej dziewcząt i chłopców z zaburzeniami odżywiania. Co gorsza: trafiają do niej coraz młodsze dzieci. — Były czasy, kiedy na oddziale dziecięcym prawie nie było innych pacjentów — mówi psychiatra.
Co druga nastolatka czuje się zbyt gruba
Liczba osób z zaburzeniami odżywiania od dziesięcioleci stale rośnie. Według Federalnego Urzędu Statystycznego w 2000 r. na anoreksję cierpiało 17 na 100 tys. osób. W 2017 r. liczba ta była już prawie dwukrotnie wyższa. Dane z systemu ubezpieczeń zdrowotnych sugerują, że pandemia tylko nasiliła ten trend.
Z badania KIGGS prowadzonego przez Instytut Roberta Kocha, które dotyczy zachowań zdrowotnych nastolatków, wynika, że blisko jedna na pięć nastolatek ma objawy zaburzeń odżywiania, a prawie co druga dziewczyna w wieku od 11 do 17 lat czuje się zbyt gruba. Chłopców i mężczyzn problem ten nadal dotyka znacznie rzadziej. Eksperci zakładają jednak, że wśród nich jest on po prostu zbyt rzadko diagnozowany.
Do najczęściej występujących zaburzeń odżywiania zaliczają się: jadłowstręt psychiczny (anoreksja), bulimia i objadanie się. Jadłowstręt dotyka głównie dziewczęta w okresie dojrzewania. Ich historie są często podobne do historii Mony. Chociaż są już szczupłe, głodzą się i uprawiają sport ponad swoje siły. Statystyka śledzi wagę u dzieci i młodzieży za pomocą wskaźnika BMI.
Jeśli dziecko znajduje się poniżej dziesiątego centyla dla swojej płci i wieku, lekarze mówią o niedowadze. Mona znajduje się poniżej trzeciego centyla. To znaczy, że mniej od niej waży tylko 3 proc. dziewczynek w jej wieku.
Bulimia jest zwykle mniej zauważalna, ponieważ waga cierpiącej na nią osoby nie odbiega często szczególnie od wagi jej rówieśników. Zaburzenie to jest jednak bardziej powszechne niż anoreksja: cierpi na nie 19 na 1000 dziewcząt i kobiet. Polega ono na prowokowaniu wymiotów w celu pozbycia się przyjętego pokarmu. Często wykrywa się je u dziewcząt dopiero w późniejszym wieku.
Najczęstszym zaburzeniem odżywiania, na które cierpi 28 na 1000 kobiet, jest jednak objadanie się z niekontrolowanymi napadami obżarstwa. Często kończy się ono nadwagą i otyłością — które z kolei zwiększają ryzyko chorób układu krążenia i cukrzycy typu II.
Choroba psychiczna o najwyższym wskaźniku śmiertelności
Nie tylko nadmierne objadanie się ma dramatyczne konsekwencje zdrowotne. Ok. 15 proc. anorektyków umiera, ponieważ ostatecznie ich narządy nie są w stanie już odpowiednio funkcjonować.
Według amerykańskich naukowców anoreksja jest chorobą psychiczną o najwyższym wskaźniku śmiertelności. Niedobór pożywienia wpływa też na metabolizm mózgu. Do tego dochodzą osteoporoza i problemy z płodnością. Bulimia z kolei często prowadzi do tzw. zaburzeń równowagi elektrolitowej. Sód, potas i wapń są ważne dla prawidłowego funkcjonowania organizmu. Ich niedobór może pociągnąć za sobą poważne konsekwencje. U cierpiących na bulimię osób dochodzi również do zatrzymywania wody w ciele i stanów zapalnych przełyku.
Trudno określić, dlaczego coraz więcej dzieci i nastolatków zmaga się z zaburzeniami odżywiania. Pewną rolę odgrywa w tym na pewno najbliższe otoczenie — rodzina i przyjaciele. Eksperci wskazują jednak również na media społecznościowe, twierdząc, że są one jednym z czynników wywołujących chorobę.
Wiele influencerów i modelek prezentuje na Instagramie lub TikToku swoje nieskazitelne ciała, pokazuje, co je w ciągu dnia, dzieli się swoimi planami sportowymi i żywieniowymi. Mona również stosowała się do ich wskazówek. Zdaniem Herpertz-Dahlmann staje się to coraz większym problemem. — Niektórzy influencerzy gloryfikują ideał szczupłości. Zwłaszcza w okresie pandemii koronawirusa, kiedy brakowało innych zajęć, wiele dzieci i nastolatków było szczególnie zaabsorbowanych własnym ciałem — mówi psychiatra.
Genetyka, media społecznościowe, stres
Ogólnokrajowe badanie Copsy przeprowadzone przez Uniwersyteckie Centrum Medyczne Hamburg-Eppendorf pokazuje, jak bardzo w czasie pandemii wzrosło użytkowanie mediów wśród większości dzieci i młodzieży. Jedna trzecia z ponad 1100 respondentów spędzała codziennie na swoich smartfonach, tabletach i laptopach cztery lub więcej godzin.
Nie wszystkie nastolatki są jednak w równym stopniu narażone na zaburzenia odżywiania. — Jeśli dziewczęta mają predyspozycje do anoreksji lub bulimii, Instagram i spółka tylko je wzmacniają — mówi psychiatra Michael Schulte-Markwort. Zaburzenia odżywiania są częściowo uwarunkowane genetycznie. Nasza genetyka sprzyja im przez wpływ na metabolizm hormonów i aktywność neuroprzekaźników w mózgu. Zespół badaczy, w tym naukowcy z Wydziału Medycznego Uniwersytetu Duisburg-Essen, znalazł osiem kombinacji genetycznych, które są wyraźnie związane z anoreksją. Według licznych badań to geny kształtują cechy naszej osobowości.
Częstotliwość występowania tych zaburzeń może też być związana z większą uwagą, z jaką się je traktuje. — Media regularnie informują o anoreksji, bulimii lub napadach objadania się — mówi psychiatra Schulte-Markwort, który jest dyrektorem medycznym specjalistycznej kliniki Marzipanfabrik w Hamburgu i wykłada w Hamburskiej Szkole Medycznej. W efekcie świadomość tych zaburzeń jest większa i są one częściej diagnozowane.
Efekt uboczny pandemii
Koronawirus szczególnie dotknął młode pokolenie. — Stres u dzieci i młodzieży jest znacznie wyższy niż przed pandemią — mówi Ulrike Ravens-Sieberer, kierowniczka badania Copsy. W trzeciej edycji badania przeprowadzonej późnym latem 2021 r. sytuacja dzieci w wieku od siedmiu do 17 lat po raz pierwszy nieznacznie się poprawiła. Choć zmniejszyły się problemy badanych z zasypianiem, inne objawy stresu — takie jak choćby drażliwość — występowały równie często jak w pierwszym roku pandemii.
W tym okresie dzieci szczególnie cierpiały z powodu faktu, że ich codzienna rutyna została zaburzona przez lockdown. — Z racji tego, że nagle zabrakło pewnej struktury, niektóre dzieci same zaczęły tworzyć sobie codzienną rutynę — wyjaśnia Herpertz-Dahlmann. — Wraz z problemami rodzinnymi i stresem szkolnym wzrasta ryzyko wystąpienia zaburzeń psychicznych u dzieci — mówi Michael Koelch, prezes Niemieckiego Towarzystwa Psychiatrii Dzieci i Młodzieży (DGKJP).
Badania z innych krajów pokazują, że w czasie pandemii wzrosła liczba osób leczonych z zaburzeń odżywiania. Naukowcy z Instytutu Zdrowia Publicznego w Oslo przeanalizowali dane dotyczące chorób 700 tys. dziewcząt. Pokazują one, że liczba zaburzeń odżywiania u dzieci w wieku od 6 do 12 lat wzrosła nawet o 280 proc. U młodych w przedziale wiekowym 13 —16 lat liczba zachorowań wzrosła ponad dwukrotnie. Podobne wnioski płyną z badań przeprowadzonych w USA i w Kanadzie.
Raport firmy ubezpieczeniowej DAK potwierdza, że pandemia dotyka również młode dziewczęta w Niemczech. W raporcie porównano dane dotyczące leczenia 782 tys. ubezpieczonych dzieci i młodzieży przed i po pandemii COVID-19.
I chociaż mniej było w tym czasie przypadków leczenia chorób psychicznych i zaburzeń zachowania (spadek o 5 proc. w 2021 r.), w niektórych grupach wiekowych znacznie wzrosła liczba interwencji dotyczących zaburzeń odżywiania. Z ich powodu leczyło się w 2021 r. 54 proc. więcej dziewcząt w wieku od 15 do 17 lat. Co więcej, znacznie częściej specjaliści zlecali leczenie farmakologiczne: liczba przepisanych preparatów wzrosła o 75 proc.
Mona miała szczęście — dostała się na terapię
Zaburzenia odżywiania leczy się zarówno ambulatoryjnie, jak i stacjonarnie w szpitalach. W ten sposób pacjenci stabilni psychicznie mogą pozostać w znanym sobie środowisku i spotykać się z terapeutami. W przeciwnym razie zalecany jest pobyt w specjalistycznej klinice. Czasami jednak brakuje w nich miejsc i trzeba czekać na nie od trzech do sześciu miesięcy — albo dłużej.
Leczenie opiera się na trzech filarach. Jednym z nich jest psychoterapia, której celem jest dotarcie do psychologicznych przyczyn zaburzeń w przyjmowaniu pokarmu. Najlepiej sprawdzają się tu zarówno terapia poznawczo-behawioralna, jak i psychoterapia oparta na psychologii głębi.
Drugim filarem leczenia jest terapia żywieniowa, która polega na nauce zdrowych zachowań żywieniowych. Jeśli pacjent funkcjonuje z zaburzeniem odżywiania od dłuższego czasu, może mieć to wpływ na całe jego życie — w tym to szkolne czy zawodowe. W takim przypadku pomocny jest trzeci filar leczenia — wsparcie społeczno-edukacyjne, pomagające w budowie normalnego, codziennego życia.
Nastoletnia Mona była leczona w takiej klinice przez kilka miesięcy w 2021 r. Kiedy jej waga wzrosła do 42 kg, kontynuowała terapię w domu. Chociaż teraz znów czuje się lepiej, nadal dużo myśli o jedzeniu i sporcie. Ważne jest dla niej uznanie kolegów i koleżanek z klasy — tym bardziej że ciągle rozmawiają o tym, jak zachować szczupłą sylwetkę.