Farsa na Chełm Miasto

Wczoraj uroczystości, marsze i manifestacje, dzisiaj Polska na co dzień – ta, w której pracujemy, płacimy podatki, podróżujemy, wychowujemy dzieci. A w niej nasza chełmska rzeczywistość i pociąg z jednym wagonem, który pokazuje jeden z kluczowych problemów naszego miasta. 

Połączenie z Chełma do Warszawy (oczywiście po drodze do Lublina i innych miast) to dla wielu kluczowa trasa przesiadkowa, żeby dostać się z Chełma dalej w Polskę. No i dzień po 11 listopada, dodatkowy dzień wolny. Logika podpowiada, że dzisiaj ruch może być większy niż zwykle.

Od dłuższego czasu połączenie bezpośrednie z Chełma do Warszawy to są realnie 2 wagony, które jadą do Lublina, a tam są doczepiane do pociągu, który jedzie już do stolicy.

Wiem, bo mój syn jeździ tymi pociągami i akurat dzisiaj odprowadzałem go na dworzec Chełm Miasto. Farsę widziałem na własne oczy i muszę się podzielić przemyśleniami.

50% składu, czyli… 1 wagon

12 listopada, godz. 11.00, Chełm Miasto, podjeżdża wagon do Warszawy. Dosłownie 1 wagon, wypełniony po brzegi pasażerami. Konduktor ma trudności z wydostaniem się z pociągu, bo zajęte są wszystkie miejsca siedzące, przepełnione są korytarze.

Jeden wagon był zepsuty, wyjechał więc… jeden. Na pierwszej stacji wsiedli pasażerowie z wykupionymi miejscówkami, jak również ci, którzy miejscówek nie mieli i chcieli spędzić podróż na stojąco w korytarzu. Co dalej? „Nie ma znaczenia, ja dojadę” – pomyślała większość pasażerów, której udało się wejść do jedynego wagonu.

Na Chełm Miasto czekał już spory tłum, młodzież obok rozmawiała, że czeka ich długa droga, bo jadą aż do Wrocławia – po prostu wczoraj musieli być w rodzinnym Chełmie w czasie Święta Niepodległości. To budujące, że przyjechali i smutne, że w swoim rodzinnym mieście utknęli.

Konduktor po kilku rozmowach telefonicznych z centralą stwierdził: „Muszą wysiąść pasażerowie bez miejscówek w tym wagonie, żeby mogli wejść pasażerowie z miejscówkami”. Nie było za wielu skorych do wyjścia. Poza tym nie bardzo wyjść się dało. Ci najbardziej wysportowani i zdeterminowani (być może to ci do Wrocławia) wskoczyli do wagonu, dosłownie.

Z tej sytuacji nie ma dobrego wyjścia. Zawsze ktoś będzie niezadowolony i poszkodowany. Być może najbardziej dyplomatyczną (i bezpieczną) opcją dla pasażerów było, żeby pociąg w ogóle z jednym wagonem nie wyruszył. Wszyscy byliby solidarnie wściekli, a jak wiadomo – solidarność w cierpieniu i złości doskonale u nas w kraju działa.
Na potwierdzenie tezy, że to bardzo istotne połączenie, poniżej zobaczmy alternatywne przejazdy z Chełma do stolicy Polski. Dystans mały, ale jakże strategiczny dystans.

Symboliczny wagon z Chełma do stolicy

W czasie ostatniej kampanii wyborczej kandydaci ścigali się na obietnice – kto sprowadzi do Chełma więcej firm, kto zbuduje magazyny dla przedsiębiorców, a kto wyremontuje dworzec… Miło mieć piękny dworzec, ale z perspektywy pasażera ważne czy jeżdżą tam jakiekolwiek pociągi.

Trzeba sobie szczerze powiedzieć, że na mapie „biznesowej” Polski wschodnią granicę wyznacza Lublin. Tam można dojechać na wiele sposobów, tam przedsiębiorcy nie będą obawiać się sytuacji opisanych powyżej. Biznes to nie tylko tiry z towarem i limuzyny z prezesami – to rzesze przedsiębiorców i pracowników firm podróżujących w delegacje pociągami. O ile te oczywiście przyjadą.

Wczoraj 100 lat niepodległości, dzisiaj 1 symboliczny wagon z byłego miasta wojewódzkiego do stolicy. Wściekli pasażerowie, bezradny konduktor, logistyczne wyzwanie: jak wydostać się z naszego miasta, gdy nie dysponuje się własnym autem.

Mniej pomników, więcej wagonów – chciałoby się życzyć Polsce na kolejne stulecie.

Czego w takim razie życzyć miastu?

Marek Jaroszek, redaktor naczelny