Przedstawiciele organizacji humanitarnych działających w anglojęzycznych regionach Kamerunu oświadczyli, że będą musieli ograniczyć działalność ze względów bezpieczeństwa. Ataki ze strony ambazońskich separatystów sprawiły, iż konwoje z pomocą nie mogą dotrzeć do ludności cywilnej, uwięzionej między bojownikami a kameruńską armią. Obserwatorzy od kilku miesięcy ostrzegają o zagrożeniu katastrofą humanitarną, jeśli rząd i separatyści nie wstrzymają walk.

Separatyści odpierają zarzuty, twierdząc, że atakują wyłącznie eskortę wojskową towarzyszącą konwojom z pomocą humanitarną. Oświadczyli, że Ambazonia nie zaakceptuje żadnego wsparcia, jeśli ma ono pochodzić, nawet pośrednio, od kameruńskich sił zbrojnych. Jaunde twierdzi jednak, że wobec zagrożenia, które stwarzają rebelianci, ochrona dla transportów z pomocą dla ludności cywilnej jest niezbędna.

Ataki na konwoje stały się znacznie powszechniejsze po 14 kwietnia 2019 roku. Wówczas prezydent Paul Biya zdecydował o wysłaniu składającego się z pięćdziesięciu pięciu ciężarówek konwoju z pomocą dla Kameruńczyków zamieszkujących region objęty walkami. W wydawaniu pomocy duży udział miało wojsko, którego przedstawiciele organizowali dystrybucję od strony technicznej.

Rebelianci atakują teraz nie tylko żołnierzy, lecz także osoby pracujące dla kameruńskiego rządu, a nawet lokalnych wodzów oskarżanych o kolaborację z władzami. Biya deklaruje, że chce pomóc kameruńskim anglofonom, jednak wobec ambazońskich separatystów prowadzi sztywną politykę odrzucającą możliwość negocjacji.

Kryzys wokół anglojęzycznej części Kamerunu związany jest z ogromną przewagą polityczną ludności francuskojęzycznej. Mimo deklarowanej dwujęzyczności kraju obywatele nieposługujący się językiem francuskim mają uniemożliwioną drogę awansu w strukturach państwowych. Marginalizacja anglofonów doprowadziła do kryzysu i wybuchu walk z separatystami chcącymi utworzenia anglojęzycznego państwa – Ambazonii.

Trwający od dwóch lat konflikt doprowadził do śmierci około 1800 osób. Ponad pół miliona mieszkańców terenów objętych działaniami zbrojnymi musiało uciekać. Ci, którym nie udało się wyjechać, znaleźli się w wyjątkowo trudnej sytuacji. Zarówno rebelianci, jak i oddziały rządowe oskarżane są o nadużycia i przestępstwa przeciwko ludności cywilnej.

Zobacz też: Prawie sto ofiar masakry Dogonów w południowym Mali

(voanews.com)

DoD / TSgt Brian Kimball