Skrzynecka przeszła na detoks. Olśniewające efekty przyszły po pięciu tygodniach. "Byłam babą piorun"

Katarzyna Skrzynecka po długich poszukiwaniach znalazła idealną dietę, dzięki której zgubiła niechciane kilogramy. Choć nie było jej łatwo zrezygnować z ulubionych produktów, efekty szybko stały się widoczne.

Przyszedł czas, w którym Katarzyna Skrzynecka postanowiła zmienić nawyki żywieniowe. Efekty diety, na którą przeszła, stały się już widoczne po kilku tygodniach. Wprawdzie - jak zapewnia - dodatkowe kilogramy nie spędzały jej snu z powiek, ale stwierdziła, że fajnie będzie wrócić do rozmiaru ubrań, jakim cieszyła się przez większość kariery. "Przez ostatnie sześć lat 'niepostrzeżenie' wpadał jakiś nadprogramowy kilogram, to tu, to tam. Aż zsumowało się kilkanaście. Nie spędzała mi snu z powiek świadomość, że noszę ubrania o dwa rozmiary większe, ale w końcu uznałam, że pora wziąć się za siebie i spróbować wrócić do rozmiaru 38 i sylwetki, którą miałam przez większość życia" - pisała w 2019 roku. 

Zobacz wideo Katarzyna Skrzynecka o swojej diecie. "To był rodzaj wegańskiego detoksu"

Katarzyna Skrzynecka o diecie, dzięki której schudła ponad 10 kg.

Dieta, która przypadła Skrzyneckiej do gustu, nazywa się wegańskim detoksem. To kuracja całości oparta na produktach roślinnych. Pomaga w oczyszczeniu ciała z toksyn i zrzuceniu wagi. Dzięki niej aktorka straciła dziesięć kilogramów w zaledwie pięć tygodni. "Jest podobna do zasad owocowo-warzywnego detoksu doktor Dąbrowskiej. Tyle że tamta dieta rozpisana jest na 40 dni, a ja założyłam, że potrwa trochę dłużej" - wyznała w rozmowie z "Faktem". Na tym nie poprzestała i później zrzuciła jeszcze kilka kg.

Cieszę się. Trochę widać po ramionach, nogach, po smuklejszej szczęce też. To zaledwie połowa drogi. Detoks wegański bardzo skuteczny i wyprowadza z różnych kłopotów zdrowotnych - pisała Skrzynecka na Instagramie.

Aktorce, gdy była na diecie, najbardziej brakowało mięsa. "Mięsożercom jak ja, która kocham chude mięso, ryby, owoce morza, jajko i mleko bardzo trudno wytrzymać rzetelnie całkowicie bez tych produktów. Jestem mięsożercą, Tyranozaurus Rex. Muszę polować. Drapieżnik jeno na liściach to trudne wyzwanie" - pisała Skrzynecka. Humoru jednak wtedy nie straciła. "Powoli mentalnie i temperamentem zamieniam się w lamę (zwierzę lamę), a zawsze byłam babą piorun. Ale daję radę. Gdy wytrwam i osiągnę założony cel minus 20, wówczas powoli i stopniowo powrócą chude mięsa, ryby, jajko i chude mleko z obniżoną zawartością laktozy" - stwierdziła, a później nie wróciła już nigdy do tematu, czy udało jej się w 100 proc. zrealizować cel.

 

Skrzynecka: Wrócę do sylwetki z czasów studiów

Trzy lata po swoim detoksie, Katarzyna Skrzynecka zaczęła spotykać się za to z przykrymi komentarzami dotyczącymi jej aktualnego wyglądu. Jej zbroją w takich sytuacjach okazał się uśmiech. "Trzeba to obracać w poczucie humoru, tym się często ratuję. Ja siebie lubię i jestem dla siebie życzliwa. Jestem też krytyczna wobec siebie. Zdaję sobie sprawę, że można wyglądać lepiej i uprawiać więcej sportu, jeśli ma się na to czas. Przyjdzie na to czas, że wrócę do sylwetki z czasów studiów. Jeśli nie powrócę, to nie spędza mi to snu z powiek. Najważniejsze, że rzetelnie pracuję" - mówiła niedawno. W sprawie jej aparycji wypowiedział się też Marcin Łopucki. Ukochany aktorki uważa, że Kasia jest czasem ofiarą body shamingu. Według niego ludzie powinno skupić się na sobie, a nie na wyglądzie innych. "Ja nie rozumiem tej patologii, tej choroby, która się szerzy w naszym życiu, w życiu cywilizowanych ludzi, którzy tylko myślą o wyglądzie. Wszyscy tępo cały czas idą w kierunku fanatyzmu, kultu ciała" - stwierdził kulturysta.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.