Ewa Błaszczyk w 1986 roku poślubiła pisarza i dramaturga Jacka Janczarskiego. Osiem lat później na świat przyszły ich córki-bliźniaczki - Marianna i Aleksandra. Rodzinna sielanka nie trwała jednak długo. W wieku sześciu lat jedna z nich - Ola, zakrztusiła się tabletką i straciła przytomność. Ten z pozoru niegroźny wypadek spowodował u niej obrzęk mózgu, a w konsekwencji śpiączkę, w której pozostaje po dziś dzień. Aktorka jednak nie ustaje w walce o poprawę stanu ukochanej córki.
Niedawno Błaszczyk udzieliła wywiadu portalowi Newseria Lifestyle, w którym wyznała, że ostatnie badania wykazały poprawę stanu zdrowia Oli. Gwiazda wierzy, że jest to światełko w tunelu. Dodała również, że medycyna i nauka znacznie poszły do przodu w tej dziedzinie.
Tutaj jest jednak bardzo duża odległość czasowa od urazu, mimo to w czynnościowym rezonansie magnetycznym widać, że na przykład odzywają się płaty czołowe, a więc coś się poprawia, nie psuje. Gdyby się okazało, że coś możemy odbudować w tych neuronach, to by była wielka sprawa. Dzieje się w tej nauce, więc może coś się pojawi - wyznała.
Serwis podał również, że córka aktorki przeszła między innymi zabieg wszczepienia stymulatora mózgu, który poprawił jego ukrwienie. Nie była to prosta operacja, ale podjęli się jej polscy lekarze. Ich pracę nadzorowali eksperci z Japonii. Teraz Aleksandra Janczarska jest w stanie minimalnej świadomości. Każda minimalna zmiana jest ogromnym postępem w jej leczeniu.
W lutym 2001 Błaszczyk po raz pierwszy publicznie opowiedziała o chorobie córki, chcąc nagłośnić problem śpiączki w Polsce. Badania wykazują, że rocznie w Polsce w śpiączkę zapada ok. 5-6 tys. osób. Pokłosiem działań gwiazdy było założenie przez nią fundacji "Akogo?", działającej na rzecz dzieci wymagających rehabilitacji po ciężkich urazach neurologicznych. W 2012 roku otworzyła pierwszą w Polsce klinikę dla dzieci po ciężkich urazach mózgu. "Budzik", bo tak nazywa się placówka, mieści się przy Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie.