Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Kolejny kawałek Marszałkowskiej przestaje być ulicą tylko z nazwy, czyli sześciopasmową arterią przez środek klepiska. Z budynku Muzeum Sztuki Nowoczesnej przy placu Defilad zniknęły rusztowania i choć muzeum zacznie działać dopiero za ponad rok, to już można oswajać się z widokiem nowej bryły i docenić to, że Marszałkowska w tym miejscu dostaje wreszcie drugą pierzeję. Krytycy nowego budynku zarzucają mu nadmierną prostotę, niewłaściwy (zbyt lichy) materiał oraz brak jakiegoś „dialogu” z Pałacem Kultury. Dyskusję o materiale trzeba na razie zawiesić. Racja, z historii wielu modernistycznych ikon wiemy, że tego typu czyste (białe lub jasnoszare), abstrakcyjnie geometryczne elewacje potrafią brzydko się zestarzeć, ale nie wiemy, jak za 20 lat będzie wyglądał beton użyty w Warszawie przez pracownię Thomasa Phifera.
Sposób rozrysowania fasady, pragnę przypomnieć, był doskonale widoczny na dostępnych od kilku lat wizualizacjach, które okazały się bardzo rzetelne. Cała dyskusja nad tym, czy Warszawa jest w stanie przyjąć na swoje łono architekturę skrajnie oszczędną, rozumową, grającą tylko niuansami prostych form i światłocieni już dawno się przetoczyła. Bez jasnych konkluzji zresztą. Przez ostatnie lata jedyna prostota, jaka pojawiała się w stolicy to bezduszne szklane płaszczyzny srebrno-szarych biurowców, podobnych do siebie jak pluton w dwuszeregu. Budynek Muzeum Sztuki Nowoczesnej jest cichy, medytacyjnie wręcz wycofany, ale nie bezduszny. Czy dałoby się wyobrazić inny, na tyle ekspresyjny czy nawet szalony, że mógłby stanowić kontrapunkt dla Pałacu Kultury albo go zagłuszyć?
NIEPODLEGŁOŚĆ W BURZENIU
Stylistyczne rozpasanie i nachalność bryły tego pomnika Józefa Stalina sprawia, że jedynym skutecznym kontrapunktem byłby podpis na decyzji o rozbiórce – skoro zaś do tego nie może z wielu względów dojść, należy go po prostu ignorować. Budynek MSN nawiązuje w sposób udany i oczywisty do domów towarowych Centrum, tworzy z nimi kawałek prawdziwej ulicy, tam gdzie jej naprawdę brakowało. Przez kontrast jeszcze bardziej widać co jest prawdziwym dramatem urbanistycznym tej części miasta, prawdziwą raną zadaną przez wojnę i odbudowę: nie Pałac Kultury, który od biedy daje się lubić w swojej pokraczności i nawet służy w pewnej części kulturze, tylko plac Defilad. Plac, który nigdy nie był placem, jedynie pustym miejscem, wyrwą, która jedynie raz ożyła i zaczęła służyć mieszkańcom. Było to w bohaterskich czasach wczesnego kapitalizmu, gdy zapełniła ją żywa materia chodnikowego handlu. Teraz chodniki dawno oczyszczono, zamiast szczęk i stolików są tylko łyse klomby w cieniu nielicznych drzew, bardzo przydatne dla osób w kryzysie bezdomności i ogromne parkingi. Muzeum jest pierwszym krokiem, żeby ten fikcyjny plac wreszcie ograniczyć do ludzkich rozmiarów i wypełnić użytecznością publiczną, której nigdy za mało.
Dlatego na prawdziwą dyskusję o tym czy budynek MSN się udał, trzeba poczekać, aż instytucja zacznie działać pod tym adresem. Będzie można ocenić to, co najważniejsze w każdym budynku z perspektywy zwykłego mieszkańca – czyli parter. Czy przeszkolone przestrzenie, do których wchodzić się będzie przez głęboko podcięte podcienia, będą, jak deklarowała kiedyś dyrekcja muzeum, strefą otwartą i niebiletowaną? Czy będą ściągać w różnych – choćby kawiarnianych formach - ludzi z ulicy, daleko liczniejszych niż niszowa publiczność muzealnych wystaw? Architekt w pewnym momencie kończy projekt, inwestor go realizuje i odbiera, w budownictwie wszystko ma swój początek i koniec Tymczasem miastotwórstwo to niekończący się proces, działalność, z której Muzeum będzie rozliczane nieustannie. Jak tej działalności przysłuży się fizyczna skorupa przygotowana przez Thomasa Phifera - to się dopiero okaże.